Sytuację w lidze możemy porównać do wyścigu Formuły 1. Wywalczyliśmy pole position, ale musimy ją jeszcze obronić. Nie wystarczy wcisnąć gaz do dechy, ponieważ przed nami pit stopy i zakręty – mówił w piątek trener Maciej Skorża.
Legia zadbała o nowe kontrakty dla tych, którzy w tym sezonie dawali jej najwięcej. Kilka dni temu umowę o rok przedłużył Danijel Ljuboja, godząc się nawet na obniżkę pensji. W piątek klub poinformował, że rok dłużej zatrudniać będzie także Michała Żewłakowa.
Trener Legii wreszcie ma komfort, wszyscy jego piłkarze mogą zagrać w niedzielę przeciwko Jagiellonii, która w tym sezonie na wyjazdach wywalczyła tylko sześć punktów. Kiedy w niedzielę o 17 rozpocznie się ten mecz, Skorża będzie już wiedzieć, czy Ruch lub Śląsk są w stanie włączyć się do wyścigu, czy poddają się bez walki.
Broni nie składa Lech Poznań. W piątek pokonał u siebie Polonię Warszawa 1:0 po golu Vojo Ubiparipa. Po odejściu Jose Mari Bakero, drużyna odżyła – w ostatnich dziewięciu meczach przegrała tylko raz, a wygrywając w piątek, może być niemal pewna udziału w eliminacjach Ligi Europejskiej. W Poznaniu nikt nie mówi o walce o mistrzostwo, a w tym sezonie to chyba fałszywa skromność. Lech ma mocną drużynę i nie powinien składać broni do ostatniej kolejki.
Ruch gra z ŁKS Łódź w sobotę o 18. Na stadion przy Cichej, po ostatnich awanturach, wpuszczone zostanie tylko 199 osób. Decyzją klubu będą to dzieci z domów dziecka, które dostaną niebieskie koszulki i śpiewniki. Trener Waldemar Fornalik przyznaje, że bez dopingu jego drużyna będzie w trudnej sytuacji. Tym bardziej że dla walczącego o utrzymanie ŁKS może to być ostatni mecz o stawkę. Piotr Świerczewski, menedżer gości, chce przyjmować zakłady o to, że ŁKS się utrzyma.