Kapitan przyjeżdża ostatni

Dziś w Klagenfurcie pierwszy z trzech sprawdzianów przed Euro. Gwiazdorzy jeszcze nie zagrają

Publikacja: 22.05.2012 01:06

Polacy podczas treningu w Lienzu

Polacy podczas treningu w Lienzu

Foto: PAP

– Nie pozwolę wejść na boisko żadnemu zawodnikowi, który przyjechał do nas w poniedziałek. Wszyscy zostaną ćwiczyć w Lienzu, nawet nie dotkną piłek. Zbuduję drużynę z tych, którzy od tygodnia pracują ze mną w Austrii – mówił Franciszek Smuda.

Na zgrupowanie wciąż nie dotarł Jakub Błaszczykowski, który poprosił trenera o jeszcze jeden dzień wolnego ze względów rodzinnych. Pozostała ósemka – z Robertem Lewandowskim, Łukaszem Piszczkiem i Wojciechem Szczęsnym na czele – zameldowała się w Grandhotelu.

Wieczorem do Lienzu przyjechał także prezes PZPN Grzegorz Lato. Wczoraj skończyła się zabawa, na porannym treningu pojawiły się ekipy telewizyjne z kilku krajów, konferencja toczyła się w trzech językach.

Była też pierwsza zmiana planów – otwarty trening zamieniono w zamknięty, a piłkarze nie zatrzymali się do krótkich wywiadów. Presja przed Euro rośnie.

– Spotkanie z Łotwą jest dla mnie tak samo ważne, jak każdy mecz towarzyski w 2011 roku. Dla mnie liczy się teraz każda drobnostka, nawet po spotkaniu z Rapidem Lienz dostałem kolejną porcję materiałów do analizy. Czy mam w kadrze leni? Wszędzie znajdą się nygusy, którym nic się nie chce i przez lenistwo nigdzie nie dojdą, ale ja sobie z nimi szybko radzę – stwierdził Smuda, po czym zorientował się, jak mogą zostać odebrane jego słowa i szybko dodał: – Ale przecież nygusów z nami nie ma, bo w ogóle ich nie powołałem.

Wolski ma luz

Selekcjoner zadeklarował, że w dzisiejszym meczu postawi na młodzież. Na razie wszyscy są pod dużym wrażeniem luzu, z jakim gra Rafał Wolski. Tomasz Frankowski stwierdził nawet, że młody piłkarz Legii w niektórych sytuacjach zagrywa dokładnie tak, jak zrobiłby to on sam.

Wolski, podobnie jak Sebastian Boenisch, wczoraj jednak nie trenował razem z zespołem. 19-letni rozgrywający po sparingu z Rapidem narzeka na ból mięśnia.

Dzisiejszy mecz da nie tylko odpowiedź na to, czy Wolski jest gotowy, by w razie czego zastąpić Ludovica Obraniaka. Smuda szuka też zmiennika dla Roberta Lewandowskiego. W spotkaniu z Łotwą po 45 minut szansy dostaną Paweł Brożek i Artur Sobiech. – No chyba że któremuś w pierwszej połowie pójdzie tak dobrze, iż szkoda będzie go zdejmować – zastrzegał selekcjoner.

Czterech pewnych

Tomasz Jodłowiec i Grzegorz Wojtkowiak zagrają na środku obrony, Kamil Grosicki – jak do tej pory robiący chyba największe wrażenie na treningach – postara się zapewne, by Smuda na poważnie zadał sobie pytanie, czy Maciej Rybus jest od niego lepszy.

Chociaż Polacy zagrają w eksperymentalnym zestawieniu, czterech zawodników powinno być pewnych występu w pierwszym meczu Euro, z Grecją: Marcin Wasilewski, Jakub Wawrzyniak, Eugen Polański i Rafał Murawski, który będzie dziś kapitanem.

Polacy zmierzą się z Łotwą pierwszy raz od eliminacji Euro 2004, kiedy w Warszawie przegrali 0: 1 pod wodzą selekcjonera Zbigniewa Bońka, a w rewanżu w Rydze wygrali 2: 0 prowadzeni już przez Pawła Janasa. W ataku rywali wystąpi Artjom Rudniew – przez ostatnie dwa lata świetny napastnik Lecha Poznań.

– Nie boimy się Rudniewa i wiemy, jak go zatrzymać. W ekstraklasie strzelał gole tylko drużynom broniącym się przed spadkiem, a tym najlepszym jakoś nie potrafił – powiedział Smuda, nie wyjaśniając, czy żartował.

Piłkarze w Lienzu codziennie bardzo dużo ćwiczą z fizjologami – dźwigają sztangi, ciągną za sobą ciężary, używają zaawansowanego technologicznie sprzętu, z którym niektórzy mają do czynienia pierwszy raz w życiu. Padają już nawet pierwsze pytania, czy nie pora zwolnić i więcej trenować z piłkami.

Wczoraj odwołano popołudniowy trening także dlatego, by w dzisiejszym meczu z Łotwą Polacy mogli przesłać optymistyczny sygnał do kraju. Może będzie brakować im szybkości i dynamiki, ale Franciszek Smuda nie wyobraża sobie, by ktoś w tym meczu chciał po prostu przepłynąć z brzegu na brzeg. Dla niektórych to ostatnia szansa, by przekonać do siebie trenera.

Korespondencja z Lienzu

 

Przypuszczalny skład Polaków: Tytoń – Wasilewski, Jodłowiec, Wojtkowiak, Wawrzyniak – Murawski, Polański – Grosicki, Wolski, Mierzejewski – Brożek

Początek meczu o 20.45. Transmisja w TVP 1.

Sebastian Boenisch, piłkarz Werderu Brema

Po tygodniu zgrupowania bliżej panu do podstawowego składu czy dalej?

Po kontuzji nie ma śladu i widać to podczas treningów. Nie ma różnicy w obciążeniach między mną i zawodnikami, którzy nie mieli urazów. Nie chcę mówić o rywalizacji z Kubą Wawrzyniakiem. To mój kolega, lepszego wskaże trener przed meczem z Grecją.

Przez te 15 miesięcy bez gry po ciężkiej kontuzji miał pan chwile zwątpienia?

Zwątpienia może nie, ale był to dla mnie trudny czas. Ważne, że blisko była rodzina, miałem wsparcie w dziewczynie.

Dzięki temu, że ludzie we mnie wierzyli, udało mi się wrócić na boisko. Byłem w ciągłym kontakcie z trenerem Smudą i wiedziałem, że on również bardzo na mnie liczy. Taka świadomość dodawała sił. Teraz staram się już nie myśleć o kolanie, tylko patrzeć w przód.

Mam nadzieję, że problemy ze zdrowiem są już za mną.

Wreszcie rozmawiamy po polsku. Brał pan dodatkowe lekcje?

Nie. Zawsze bez problemów porozumiewałem się po polsku, ale przed dziennikarzami wstydziłem się popełnianych błędów. Przełamałem się na zgrupowaniu, zacząłem z chłopakami normalnie gadać po śląsku i okazało się, że nie mają żadnych problemów ze zrozumieniem.

W kadrze nie ma żadnych grup, podziałów na języki. Wszyscy trzymamy się razem, a atmosfera naprawdę jest bardzo dobra.

Mam nadzieję, że będzie tak do końca mistrzostw Europy.

 

Kamil Grosicki, piłkarz Sivassporu (Turcja)

Znowu interesuje się panem Galatasaray. Tym razem uda się odejść z Sivassporu?

Nie powiem na ten temat nawet słowa, bo zawsze, gdy coś zdradzałem, nie dochodziło do transferu. Wiem tylko, że rozmowy trwają. Sam pomysł wyjazdu do Turcji był strzałem w dziesiątkę, miałem udany sezon. Drużyna zakończyła go co prawda dopiero na ósmym miejscu, ale nie mogę narzekać. Myślę, że zasłużyłem na powołanie na Euro, a teraz walczę o pierwszy skład. Najlepiej czuję się na lewej stronie i chyba o to miejsce będę rywalizował z Maciejem Rybusem.

W kadrze pojawił się psycholog. Panu potrzebny jest ktoś taki w sztabie?

Nie przeszkadza mi, ale nie będę korzystał z jego pracy. Ostatnio puszczał nam film o Michaelu Jordanie, o tym, jak jest pewny siebie, a ja akurat nie mam z tym problemów.

Wierzę w swoje umiejętności,  chcę w tej kadrze nie tylko być, chcę jej dużo dać. Czuję, że naprawdę jestem w formie, a mój organizm bardzo szybko regeneruje się po wysiłku.

Mecze z Łotwą i Słowacją to tylko mało ważne sparingi?

Ważny jest każdy mecz, nawet z czwartoligowym Rapidem Lienz, bo można pokazać się trenerowi. Formę szykujemy jednak dopiero na Grecję.

Wiemy, jaki jest cel – mamy wyjść z grupy. Kiedy Bayern rozpoczynał Ligę Mistrzów ze świadomością, że finał odbędzie się w Monachium, grał tak dobrze, że doszedł do decydującej rozgrywki. W Polsce, niestety, nie ma finału mistrzostw Europy, ale zdaje się, że jest półfinał.

 

Marcin Wasilewski, piłkarz Anderlechtu Bruksela

O pana powołanie do reprezentacji walczyli koledzy z drużyny. Czuje pan teraz większą odpowiedzialność?

Ucieszyłem się, że postrzegają mnie jako jednego z liderów zespołu. Jestem najstarszy, mówią na mnie dinozaur. Rozluźniam atmosferę, pożartuję. Oczywiście tylko wtedy, kiedy pozwoli na to Franciszek Smuda, a trener nie lubi żartów podczas pracy. W każdym razie staram się mu pomóc w budowaniu ducha zespołu.

Powołanie do kadry na Euro traktuje pan jako nagrodę za powrót po ciężkiej kontuzji?

Tak. Jak był ból, rehabilitacja, ciągle z tyłu głowy siedziała myśl, że muszę walczyć, bo mogę zagrać w tym turnieju. Pompowała mnie sama świadomość, że jest to możliwe. A kiedy przyjechałem do Polski na jakiś mecz Wisły, spotkałem na trybunach Smudę, a ten obiecał, że będzie mi się przyglądał, dostałem dodatkowego kopa.

Kiedyś mogła pana minąć piłka, ale rywal już nie...

Rzeczywiście, czasem emocje brały górę nad rozsądkiem, ale teraz staram się kontrolować. A jak zapomnę, to trener bardzo szybko mi przypomina. Jestem jednak w kadrze takim ochroniarzem. Mamy zgrany zespół, skoczylibyśmy za sobą w ogień, więc kiedy ktoś sfauluje na przykład Kubę Błaszczykowskiego, pojawiam się w następnej akcji, by delikatnie przypomnieć rywalowi, że tak się nie robi. W każdej drużynie są ludzie od takich zadań.

rozmawiał w Lienzu Michał Kołodziejczyk

– Nie pozwolę wejść na boisko żadnemu zawodnikowi, który przyjechał do nas w poniedziałek. Wszyscy zostaną ćwiczyć w Lienzu, nawet nie dotkną piłek. Zbuduję drużynę z tych, którzy od tygodnia pracują ze mną w Austrii – mówił Franciszek Smuda.

Na zgrupowanie wciąż nie dotarł Jakub Błaszczykowski, który poprosił trenera o jeszcze jeden dzień wolnego ze względów rodzinnych. Pozostała ósemka – z Robertem Lewandowskim, Łukaszem Piszczkiem i Wojciechem Szczęsnym na czele – zameldowała się w Grandhotelu.

Wieczorem do Lienzu przyjechał także prezes PZPN Grzegorz Lato. Wczoraj skończyła się zabawa, na porannym treningu pojawiły się ekipy telewizyjne z kilku krajów, konferencja toczyła się w trzech językach.

Była też pierwsza zmiana planów – otwarty trening zamieniono w zamknięty, a piłkarze nie zatrzymali się do krótkich wywiadów. Presja przed Euro rośnie.

Pozostało 90% artykułu
Piłka nożna
Bezwzględna Barcelona. Niespodziewany bohater meczu w Dortmundzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Arabia Saudyjska organizatorem mundialu. Kosztowna zabawa na pustyni
Piłka nożna
Borussia Dortmund - Barcelona. Robert Lewandowski przyjeżdża do Łukasza Piszczka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain wygrywa, ale nadal stoi nad przepaścią
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Real Madryt odrabia straty. Kylian Mbappe z kontuzją