– Nie pozwolę wejść na boisko żadnemu zawodnikowi, który przyjechał do nas w poniedziałek. Wszyscy zostaną ćwiczyć w Lienzu, nawet nie dotkną piłek. Zbuduję drużynę z tych, którzy od tygodnia pracują ze mną w Austrii – mówił Franciszek Smuda.
Na zgrupowanie wciąż nie dotarł Jakub Błaszczykowski, który poprosił trenera o jeszcze jeden dzień wolnego ze względów rodzinnych. Pozostała ósemka – z Robertem Lewandowskim, Łukaszem Piszczkiem i Wojciechem Szczęsnym na czele – zameldowała się w Grandhotelu.
Wieczorem do Lienzu przyjechał także prezes PZPN Grzegorz Lato. Wczoraj skończyła się zabawa, na porannym treningu pojawiły się ekipy telewizyjne z kilku krajów, konferencja toczyła się w trzech językach.
Była też pierwsza zmiana planów – otwarty trening zamieniono w zamknięty, a piłkarze nie zatrzymali się do krótkich wywiadów. Presja przed Euro rośnie.
– Spotkanie z Łotwą jest dla mnie tak samo ważne, jak każdy mecz towarzyski w 2011 roku. Dla mnie liczy się teraz każda drobnostka, nawet po spotkaniu z Rapidem Lienz dostałem kolejną porcję materiałów do analizy. Czy mam w kadrze leni? Wszędzie znajdą się nygusy, którym nic się nie chce i przez lenistwo nigdzie nie dojdą, ale ja sobie z nimi szybko radzę – stwierdził Smuda, po czym zorientował się, jak mogą zostać odebrane jego słowa i szybko dodał: – Ale przecież nygusów z nami nie ma, bo w ogóle ich nie powołałem.
Wolski ma luz
Selekcjoner zadeklarował, że w dzisiejszym meczu postawi na młodzież. Na razie wszyscy są pod dużym wrażeniem luzu, z jakim gra Rafał Wolski. Tomasz Frankowski stwierdził nawet, że młody piłkarz Legii w niektórych sytuacjach zagrywa dokładnie tak, jak zrobiłby to on sam.
Wolski, podobnie jak Sebastian Boenisch, wczoraj jednak nie trenował razem z zespołem. 19-letni rozgrywający po sparingu z Rapidem narzeka na ból mięśnia.
Dzisiejszy mecz da nie tylko odpowiedź na to, czy Wolski jest gotowy, by w razie czego zastąpić Ludovica Obraniaka. Smuda szuka też zmiennika dla Roberta Lewandowskiego. W spotkaniu z Łotwą po 45 minut szansy dostaną Paweł Brożek i Artur Sobiech. – No chyba że któremuś w pierwszej połowie pójdzie tak dobrze, iż szkoda będzie go zdejmować – zastrzegał selekcjoner.