Lato odwlekał ogłoszenie decyzji do 5 lipca, ale o tym, że będzie walczył o reelekcję, wiedział już wcześniej. To nic, że obiecał odejść razem z Franciszkiem Smudą, to nic, że jego kadencja to pasmo afer i skandali, a wizerunkowo PZPN jest na dnie. Lato przez cztery lata nauczył się, jak można wpływać na sympatie działaczy podczas zjazdu i już zaczął kampanię.

Na ciągłości władzy nie zależy nikomu poza nim i jego świtą. Prezes zarabia 50 tysięcy złotych miesięcznie i nie potrafi zrezygnować z takich pieniędzy.

Lato w wyborach, które odbędą się 26 października, nie jest bez szans, ciągle popiera go wiele osób, a opozycja nie przedstawiła jeszcze ani planu odnowy, ani kontrkandydata.

– Podziwiam brawurę prezesa, bo przecież ma świadomość, że jest negatywnie oceniany przez opinię publiczną. Nowy prezes musi być ze środowiska. Trwają konsultacje, kto wystartuje w wyborach. Na razie nie podjąłem jeszcze decyzji – mówi „Rz" Jacek Masiota, jeden z liderów opozycji.

Poza Masiotą kandydować mogą jeszcze Ryszard Niemiec, Stefan Antkowiak i Eugeniusz Nowak.