Franciszek Smuda miał ponoć trenerskiego nosa i szczęście. Jego odprawy to były emocje i krzyk. Był człowiekiem z ludu, przeciwieństwem filozofa Leo Beenhakkera, który lubił używać trudnych słów i przekonywać, że zawsze ma rację. Obaj pracę z kadrą skończyli jako trenerzy przegrani.
Teraz PZPN wskaże następcę Smudy, zostało trzech kandydatów. Waldemar Fornalik od początku wyścigu wydaje się być faworytem i zapewne odbierze buławę, jeśli na decyzję członków zarządu nie będą miały wpływu ruchy z tylnego siedzenia. Nagle, na dwa dni przed wyborami, do mediów przedostały się zeznania Piotra Dziurowicza sprzed dziewięciu lat. Dziurowicz mówi, że jego GKS kupił mecz od Górnika Zabrze, korzystając z pośrednictwa Michała Probierza - wtedy piłkarza Górnika, a dziś trenera Wisły Kraków, którego w roli selekcjonera widziała duża grupa kibiców. Trenerem drużyny z Zabrza był wtedy Fornalik.
W wyścigu o reprezentację Polski startują jeszcze Jacek Zieliński i Jerzy Engel. Pierwszy nie ma siły przebicia, ale ta zręcznie podana informacja sprzed dekady może spowodować wzrost akcji Engela.
- Nie zajmuję się tą sprawą. Pracuję z prawnikiem nad formą, w jakiej będę mógł bronić swojego dobrego imienia. Mam czyste sumienie i znajdę tego dowody, chociaż to głupie udowadniać, że się czegoś nie zrobiło - mówi „Rz" Probierz.
Człowiek pracy
Fornalik to człowiek pracy, skromny fachowiec. Przez ostatnie trzy lata pracował w Ruchu Chorzów, w zakończonym w maju sezonie zdobył wicemistrzostwo Polski i wybrany został na najlepszego trenera ligi. Co roku biedny klub sprzedawał mu najlepszych piłkarzy, Ruch miał spadać z ligi, a po okresie przygotowawczym okazywało się, że Fornalik znowu kogoś znalazł w niższych ligach albo potrafił odbudować upadłą gwiazdę.