Ostatnia szansa

Legia Warszawa i Śląsk Wrocław grają dziś o prestiż i pieniądze

Publikacja: 23.08.2012 01:33

Marek Saganowski strzela bramkę drużynie z Lipawy. Oby dziś był równie skuteczny

Marek Saganowski strzela bramkę drużynie z Lipawy. Oby dziś był równie skuteczny

Foto: PAP, Leszek Szymański Leszek Szymański

Dokładnie mówiąc: resztki prestiżu będzie ratował Śląsk, który od kilku tygodni gra na poziomie niegodnym mistrza Polski. Wrocławianie odpadli już z walki o Ligę Mistrzów. W pierwszej rundzie jeszcze jakoś im poszło – pokonali na wyjeździe mistrza Czarnogóry Buducnost 2:0. Ale w rewanżu z trudem utrzymali tę przewagę, ostatecznie przegrywając 0:1.

W następnej rundzie przeciwnik był lepszy, więc i o szczęściu nie mogło być mowy. Helsingborg wygrał we Wrocławiu 3:0, a w rewanżu, nie przykładając się specjalnie – 3:1. Na wrocławian wystarczyła szwedzka solidność. Ile ona naprawdę znaczy, pokazał wtorkowy mecz kwalifikacyjny do Ligi Mistrzów, który Helsingborg przegrał na swoim boisku z Celtikiem Glasgow 0:2.

Liga Europejska jest ostatnią szansą Śląska na rehabilitację. Ale to nie będzie łatwe. Po pierwsze: drużyna wciąż  jest  w kryzysie, którego końca nie widać. Po drugie: przeciwnik –Hannover 96 wydaje się zespołem lepszym od Śląska. Po losowaniu, we Wrocławiu rozległ się jęk zawodu, a w Hanowerze – oklaski radości. I ciekawe, że niemiecka prasa nie przestrzega hanowerskich piłkarzy przed graczami Śląska, tylko swoich kibiców, aby nie demonstrowali we Wrocławiu sympatii do H96, bo mogą wrócić do domu pokiereszowani.

Śląsk rozpoczął sezon ekstraklasy od porażki 1:2 z Widzewem w Łodzi, co było niespodzianką. Ale wrocławianie grali tam bez kilku piłkarzy, ukaranych za śpiewanie obraźliwych piosenek pod adresem Legii. W rozgrywkach pucharowych ta kara nie obowiązuje. Można więc robić sobie nadzieje, że Śląsk z Sebastianem Milą zagra lepiej niż bez niego. Tyle że w dotychczasowych czterech meczach pucharowych wrocławianie grali w pełnym składzie i też poniżej oczekiwanego poziomu.

Mówi się więc coraz częściej o kłótni w rodzinie. Podobno części zawodników znudził się już trener Orest Lenczyk, więc nie zależy im na zwycięstwach. Trener ucina te plotki stwierdzeniem, że nie ma w klubie niemądrych piłkarzy, mogących wystąpić przeciw trenerowi, z którym zdobyli mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski oraz Superpuchar.

Dzisiejszy mecz we Wrocławiu będzie więc okazją do sprawdzenia, jak jest naprawdę. Mistrz Polski nawet w normalnych okolicznościach i w formie miałby problem z pokonaniem siódmej drużyny Bundesligi ostatniego sezonu. Kiedy panuje niezgoda, to zadanie jest jeszcze trudniejsze.

Legia nie ma takich zmartwień. W miarę gładko przechodzi kolejne szczeble eliminacji. Wyraźnie pokonała Metalurgs Lipawa (2:2 i 5:1) i SV Ried (1:2 i 3:1), chociaż Austriacy napędzili legionistom w Warszawie trochę strachu. Jednak niedzielne zwycięstwo ligowe nad Koroną 4:0 wlało w piłkarzy jeszcze więcej optymizmu.

– Oczywiście cieszy nas ten wynik, ale Liga Europejska a ekstraklasa czy mecze o Puchar Polski to zupełnie inne sprawy – przekonuje  trener Jan Urban. – Chcemy zagrać widowiskowo i efektywnie. Tak, żeby nie stracić bramki w Warszawie i na rewanż jechać ze spokojem. W dalszym ciągu kontuzje leczą Rafał Wolski i Dickson Choto, chociaż zaczęli treningi. Bliżej gry jest Michał Żewłakow, chyba jednak dam mu jeszcze odpocząć. Za czerwoną kartkę w meczu z?Ried nie będzie mógł wystąpić Ivica Vrdoljak. Wszyscy pozostali są gotowi do walki. Czeka nas trudna przeprawa, bo Rosenborg potrafi grać w obronie. Ewentualny remis byłby dla Norwegów dobrym wynikiem, a dla nas kiepskim. Zdajemy sobie sprawę, jaka jest stawka tego meczu – kończy trener Legii.

Legia – Rosenborg (19.00, Orange Sport), Śląsk – Hannover 96 (20.45, Polsat Sport).

Dokładnie mówiąc: resztki prestiżu będzie ratował Śląsk, który od kilku tygodni gra na poziomie niegodnym mistrza Polski. Wrocławianie odpadli już z walki o Ligę Mistrzów. W pierwszej rundzie jeszcze jakoś im poszło – pokonali na wyjeździe mistrza Czarnogóry Buducnost 2:0. Ale w rewanżu z trudem utrzymali tę przewagę, ostatecznie przegrywając 0:1.

W następnej rundzie przeciwnik był lepszy, więc i o szczęściu nie mogło być mowy. Helsingborg wygrał we Wrocławiu 3:0, a w rewanżu, nie przykładając się specjalnie – 3:1. Na wrocławian wystarczyła szwedzka solidność. Ile ona naprawdę znaczy, pokazał wtorkowy mecz kwalifikacyjny do Ligi Mistrzów, który Helsingborg przegrał na swoim boisku z Celtikiem Glasgow 0:2.

Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką