Korespondencja z Wrocławia
W Podgoricy w trakcie meczu z Czarnogórą najgoręcej wcale nie było na trybunach czy na boisku, ale w polskiej szatni. Nie przed pierwszym gwizdkiem, bo wtedy wszyscy koncentrowali się raczej w ciszy, tylko najpierw w przerwie, a potem po zakończeniu spotkania.
Polacy przegrali pierwszą połowę 1:2. Waldemar Fornalik nie musiał powiedzieć ani słowa, piłkarze sami, w mocnych, żołnierskich słowach tłumaczyli sobie, dlaczego tego meczu nie mogą przegrać. Że jak nie teraz, to nigdy, że znowu powtarzają się te same błędy co na mistrzostwach Europy.
Dla Fornalika musiało to być trochę zaskoczeniem, bo kiedy objął drużynę, w ciszy leczyła kaca po nieudanym turnieju i wydawała się uśpiona. Teraz okazało się, że piłkarze żyją, mają sobie dużo do powiedzenia i nie godzą się na niekorzystny wynik.
Pretensje do Obraniaka
Jeszcze głośniej było po meczu, kiedy koledzy rzucili się z pretensjami do Ludovica Obraniaka, który dostał czerwoną kartkę, gdy Polacy grali w przewadze, czym tak naprawdę pozbawił drużynę szansy na zwycięstwo.