W Rosji wielkie kluby buduje się tak, jak dochodzi się do wielkich fortun. Najczęściej – jednym, świetnym interesem, którego efekty widać od razu. Zenit Sankt Petersburg z pieniędzy Gazpromu sprowadza dwóch niezłych, ale nie genialnych piłkarzy, za 80 milionów euro. Anży Machaczkała płaci najwyższą na świecie pensję Samuelowi Eto'o, a Terek Grozny ożywia miejscową gospodarkę i buduje wizerunek przyjaznej Czeczenii sprowadzając piłkarzy, na których nie stać klubów z polskiej ekstraklasy.
Szachtar jest inny, Rinat Achmetow, potężny ukraiński oligarcha, zbudował najlepszy zespół wschodniej Europy na spokojnie. Stać go na to, żeby w swoim hotelu Donbas Palace przy placu Lenina wyłożyć ściany złotem, wydatnie pomógł Ukrainie wygrać prawo organizacji Euro, zbudował piękny stadion, ale trenerowi i piłkarzom pozwala pracować spokojnie. Nie ma nerwowych ruchów, wymaga tylko pełnego zaangażowania – 1400 procent normy, jak u Aleksieja Stachanowa, bohaterskiego górnika z Donbasu, który w latach trzydziestych wydobył tyle węgla, ile jego czternastu kolegów razem.
– Czasami po wygranych meczach dostawaliśmy niespodziewaną premię, za którą zabierałem całą rodzinę na dwutygodniowe wakacje. Prezydent potrafił też pożyczyć swój prywatny odrzutowiec, żebym dostał się na zgrupowanie reprezentacji Polski bez męczących przesiadek. W Szachtarze trzeba było pracować, ale za sukcesy czekały na nas takie nagrody, jak nigdzie indziej – mówił Mariusz Lewandowski, który w Doniecku spędził dziewięć lat i w 2009 roku wywalczył Puchar UEFA.
Jedna porażka
O tym, jak buduje się drużynę we wschodniej Ukrainie, najlepiej świadczy fakt, że z tamtego finału – wygranego 2:1 z Werderem Brema – w kadrze ciągle jest siedmiu piłkarzy. W Bremie został jeden. Rumuński trener Mircea Lucescu pracuje w Doniecku od 2004 roku i buduje swoją legendę jak Alex Ferguson w Manchesterze. Dobiera zawodników według własnego klucza – ma do dyspozycji doskonale rozwinięty skauting i sprowadza tych, którzy jeszcze nie są gwiazdami, ale niemal na pewno nimi zostaną.
Jego drużyna jest ukraińsko-brazylijską mieszanką. Niby nie ma liderów, zawodników, do których podaje się piłkę, kiedy sytuacja na boisku się nie układa, jednak co jakiś czas któryś z bogaczy wyławia z Szachtara perełkę. Tej zimy za 35 milionów euro do Anży trafił Brazylijczyk Willian. Nikt nie zapłacił więcej za piłkarza w tym okienku transferowym.