Reklama
Rozwiń

Szczęsnego droga przez mękę

Koszmarny wieczór Arsenalu. Bayern wygrał w Londynie 3:1.

Publikacja: 19.02.2013 23:36

Arsene Wenger traci nerwy, Arsene Wenger stąpa po cienkim lodzie. Przed meczem z Bayernem na konferencji zrobił show, odpowiadał na pytania opryskliwie, zarzucał dziennikarzom złośliwość, a na koniec stwierdził, że oczywiście zamierza przegrać z Bayernem, żeby wszystkich uszczęśliwić. Zrobił, jak mówił, ale kibicom Arsenalu jakoś specjalnie wesoło nie było.

Co kilka minut realizator pokazywał zbliżenie twarzy trenera, który od ośmiu lat nie potrafi ze swoją drużyną zdobyć żadnego trofeum. Twarzy przegranej, pogodzonej z losem. Wenger wieczorem przyjmował kolejne ciosy z godnością. Pierwszy raz zderzył się z rzeczywistością w 7. minucie, kiedy Toni Kroos nie dał szans Wojciechowi Szczęsnemu, wykorzystując podanie Thomasa Muellera. Minął kwadrans, a Bayern po golu Muellera prowadził już 2:0. Kibice Arsenalu przestali śpiewać, słychać było tylko sektor przyjezdnych z Bawarii.

Z Arsenalem dzieje się coś złego, w koszulkach tego zespołu po boisku biegają cienie piłkarzy, którzy czarowali jeszcze w poprzednim sezonie. Wyglądają jak efekt uboczny za ciężkich treningów. Lukas Podolski jest wolny, chociaż przez lata słynął z szybkości, Santi Cazorla nie ma pomysłu na rozegranie akcji, chociaż jeszcze niedawno był piłkarskim reżyserem rodem z Hollywood. Podawał tak, że inni nie potrafili sobie tego nawet wyobrazić, teraz trudno sobie wyobrazić, co musiało się stać, że zatracił wszystkie walory.

No i Szczęsny. Bramkarz, który wydawało się, że w kilka lat podbije świat, a teraz podbija piłkę przed siebie i ułatwia zadanie Muellerowi. Polak nie może liczyć na obrońców, którzy stracili zwrotność i nie potrafią pomóc nawet sobie, a co dopiero partnerowi z drużyny. Szczęsny twierdzi, że jest lepszym bramkarzem niż w poprzednim sezonie, ale jest w swojej opinii odosobniony. Arsenal w drugiej połowie podniósł się tylko na chwilę. Podolski wykorzystał błąd Manuela Neuera, ale entuzjazm gospodarzy szybko zgasił Mario Mandżukić. 3:1 w Londynie praktycznie przesądza sprawę awansu. Arsenal jest rozbity, Bayern – jak maszyna, zdaje się dopiero rozpędzać. Pierwszą połowę rozegrał bezbłędnie, jeśli znowu dotrze do finału, nikt nie powinien się dziwić.

Reklama
Reklama

Porto – Malaga 1:0 (J. Moutinho 56), Arsenal – Bayern 1:3 (Podolski 55 – Kroos 7, Mueller 22, Mandżukić 77) Jutro grają: Milan – Barcelona (20.45, nPremium, TVP 1), Galatasaray – Schalke (nSport)

 

Arsene Wenger traci nerwy, Arsene Wenger stąpa po cienkim lodzie. Przed meczem z Bayernem na konferencji zrobił show, odpowiadał na pytania opryskliwie, zarzucał dziennikarzom złośliwość, a na koniec stwierdził, że oczywiście zamierza przegrać z Bayernem, żeby wszystkich uszczęśliwić. Zrobił, jak mówił, ale kibicom Arsenalu jakoś specjalnie wesoło nie było.

Co kilka minut realizator pokazywał zbliżenie twarzy trenera, który od ośmiu lat nie potrafi ze swoją drużyną zdobyć żadnego trofeum. Twarzy przegranej, pogodzonej z losem. Wenger wieczorem przyjmował kolejne ciosy z godnością. Pierwszy raz zderzył się z rzeczywistością w 7. minucie, kiedy Toni Kroos nie dał szans Wojciechowi Szczęsnemu, wykorzystując podanie Thomasa Muellera. Minął kwadrans, a Bayern po golu Muellera prowadził już 2:0. Kibice Arsenalu przestali śpiewać, słychać było tylko sektor przyjezdnych z Bawarii.

Reklama
Piłka nożna
Lech ma nowych piłkarzy, Legia ma Superpuchar Polski. Niespodzianka w Poznaniu
Piłka nożna
Naukowcy ostrzegają przed upałami. Czy Amerykanie są przygotowani na mundial?
Piłka nożna
Smutny początek sezonu przy Łazienkowskiej. Legia wygrała w ciszy
Piłka nożna
Klubowe mistrzostwa świata. PSG rozbiło Real i w finale zagra z Chelsea
Piłka nożna
Legia zaczyna sezon. Z nowym trenerem, ale bez nowych piłkarzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama