Mówi się, że jeśli Legia nie zdobędzie w tym sezonie mistrzostwa Polski, klub powinien się rozwiązać.
Rzeczywiście jesteśmy najmocniejsi nie tylko na papierze, ale też na boisku. Po rundzie jesiennej mamy cztery punkty przewagi, zimą klub przeprowadził ciekawe transfery, no i przedłużył umowy z kilkoma piłkarzami, którzy byli do tej pory w składzie. Cieszę się, że jestem w tym gronie, myślę, że Legia idzie w dobrym kierunku. Presja? Już kiedyś musiałem wywalczyć awans do ekstraklasy z ŁKS Łódź, gdyby to się nie udało, klub by się rozpadł, później utrzymaliśmy Lechię Gdańsk. Nasłuchałem się dużo o presji nie tylko w Legii, jestem z nią zaprzyjaźniony. Nie będzie powodowała spadku mojej formy.
Sprawdził pan czy wszystkie zera w kontrakcie się zgadzają?
Nieważne są zera, ważna jest długość umowy. Mam kontrakt na kilka lat i wreszcie spokojną głowę. Nigdy nie miałem problemów z pieniędzmi i na ich temat się nie wypowiadałem, niech tak zostanie. Poczułem się doceniony, po rozmowach z prezesem Bogusławem Leśnodorskim szybko doszliśmy do wniosku, że dla mnie najlepiej będę jeśli zostanę przy Łazienkowskiej na dłużej, nie udało nam się porozumieć od razu, ale cieszę się, że finał jest pozytywny.
Nie boi się pan teraz, że – nie musząc niczego udowadniać – będzie pan gorzej grał?