Kapitan Sebastian Mila zapowiada, że celem jest znów mistrzostwo Polski. Teoretycznie wszystko możliwe, bo Śląsk jest piąty w tabeli i do prowadzącej Legii traci siedem punktów. Ale matematyka to nie wszystko. Lider i drugi w tabeli Lech Poznań uzbroiły się po zęby, a Śląsk tej zimy nawet nie stał w miejscu, tylko się cofnął.
Jeśli awansuje do europejskich pucharów, to bardziej dzięki słabości rozsypującej się Polonii Warszawa i Górnika Zabrze, który stracił Arkadiusza Milika. Mistrz pozwolił sobie wyrwać w ostatniej chwili podstawowego obrońcę Tomasza Jodłowca i jak dotąd nie sprowadził nikogo godnego uwagi. Bo na pewno wielkimi wzmocnieniami nie można nazwać przeciętnego Krzysztofa Ostrowskiego (ostatnio bez klubu), czy Jakuba Więzika z Łódzkiego KS.
Teraz w pośpiechu Śląsk poszedł drogą przetartą przez Legię i Lecha, i próbuje wyrwać z Polonii jednego z ostatnich wartościowych zawodników, którzy tam zostali, czyli Adama Kokoszkę. Jeśli się uda, będzie to jedyna pozytywna wiadomość tej zimy (choć ściąganie piłkarza dzień przed startem ligi to znak desperacji).
Dlatego Śląsk za wszelką cenę próbował zablokować transfer Jodłowca, wzywał zawodnika do powrotu, twierdził, że Józef Wojciechowski (właściciel jego karty) postępował niezgodnie z prawem. Komisja Ekstraklasy S.A. przyznała jednak rację Legii, a prezes Bogusław Leśnodorski zagroził, że będzie żądał 100 tys. złotych za każdy dzień zwłoki w wydaniu dokumentów piłkarza.