Warszawa dobra, Warszawa zła

Najgroźniejszym rywalem Legii będzie Legia. Lider się wzmacniał, inni robili nerwowe ruchy.

Publikacja: 22.02.2013 19:48

W Warszawie można już kupić koszulki z nazwiskiem „Leśnodorski” na plecach. Prezes Legii Bogusław Leśnodorski zapewnia, że nie wyprodukował ich sam i wystarczy wejść na internetowe fora kibiców, żeby mu uwierzyć. Prezes jest inny. Nie pasuje ani do swoich poprzedników, ani do grupy szefów innych klubów ekstraklasy. Powie dziennikarzom, że chce, żeby Legia była „zajebista”, jeździ po swoim gabinecie na deskorolce, a jego drogie garnitury przykuwają uwagę dużo mniej niż naszyjniki i bransoletki. Leśnodorski przyszedł z innego świata. Wspomniane strony prowadzone przez kibiców Legii są pełne optymizmu. Drzwi z logo Ligi Mistrzów, pukająca ręka. – Kto tam? – słychać ze środka. – Legia – pada odpowiedź.

To na razie tylko marzenia, ale nikt nie dał w ostatnich latach tylu powodów do tego, by marzyć. Leśnodorski w przeciwieństwie do korpoludków, którzy wcześniej sterowali Legią, nie tylko mówi, ale i działa. Nie podobało mu się to, że Jakub Kosecki zarabia 5 tysięcy złotych, a Marko Suler – 50. Nie minęły dwa miesiące, Kosecki ma w ręku nowy, długoletni kontrakt, a Sulera nie ma już w klubie.

Legia przedłużyła umowy ze wszystkimi swoimi nadziejami: Danielem Łukasikiem, Dominikiem Furmanem i Arturem Jędrzejczykiem, a transferami zdenerwowała całą ekstraklasę. Z drugiego w tabeli Lecha wyjęła młodocianą gwiazdę, flagowy okręt poznańskiej szkółki Bartosza Bereszyńskiego. Z trzeciej w tabeli Polonii podkupiono gwiazdy ataku – Władimira Dwaliszwilego i Tomasza Brzyskiego, a z mistrzowskiego Śląska Wrocław Tomasza Jodłowca, który zresztą jesienią strzelił jedynego gola w meczu z Legią.
Leśnodorski przyznał, że prowadził rozmowy z Marcinem Wasilewskim, chciał mieć w zespole także Artura Boruca, ale ten nagle zaczął grać w Southampton. To nie jest taktyka na przeczekanie kryzysu, to przejście do ofensywy. Legia po rundzie jesiennej ma cztery punkty przewagi, mówi się, że jeśli nie zdobędzie mistrzostwa, powinna się rozwiązać. Historia futbolu zna różne, bolesne lekcje pokory, ale drużyna Jana Urbana zwyczajnie nie ma konkurencji.

Polonia w gruzach

Przed zimową przerwą zagrożeniem dla niej była Polonia, ale na Konwiktorskiej czekają teraz na ostatniego, który zgasi światło. Ireneusz Król jest przeciwieństwem Leśnodorskiego. Właściciel Polonii to mistrz niedotrzymanych obietnic, przejął klub bez pomysłu i nie znalazł go przez całą rundę jesienną.

Nie płacił piłkarzom, ale nie bał się buntów i groził: „Nie puszczę nigdzie Dwaliszwilego. Łukasz Teodorczyk będzie grał w Polonii do lata, nawet jeśli ktoś zaproponowałby mi 10 milionów euro”. Dwaliszwili jest w Legii, Teodorczyk jest w Lechu. Polonia straciła pięciu zawodników z podstawowego składu. Paweł Wszołek zapierał się w drzwiach nogami i rękami, bo nie chciał być sprzedany jak towar.

Trener Piotr Stokowiec już udowodnił, że potrafi zbudować drużynę na kolanie, bo kiedy latem ganiał przypadkowych piłkarzy po parkach, nikt nie wierzył w powodzenie jego misji. Jednak nic dwa razy się nie zdarza i trener nie tylko musiał pogodzić się z tym, że nie będzie nowych zawodników, ale niespodziewanie tych najważniejszych stracił w ostatnim momencie.

Lech też młody

Polska liga przeszła transformację po cichu i nie w tym kierunku, którego się spodziewano. Latem było Euro, zostały po nim piękne stadiony, miało to podziałać na zagranicznych piłkarzy, którzy po mistrzostwach na oferty z Polski reagowaliby pozytywnie.

Po pierwsze za budową stadionów nie poszło nic więcej. Nie pojawili się nowi sponsorzy, a nawet ci, którzy do tej pory inwestowali miliony, postanowili się wycofać. Trudno, żeby do ekstraklasy trafiali znani piłkarze z zagranicy, skoro nikt nie składał im ofert. Granica zarobków 400 tysięcy euro rocznie nie tylko nie pękła, ale na obniżkę zgodzili się ci, którzy zdążyli już sobie wyrobić markę, jak Danijel Ljuboja.

Nasze drużyny postawiły na młodzież, kupowanie obcokrajowców mało znanych nawet u siebie w kraju jest już przeszłością. Modna jest za to własna akademia, podlewanie kwiatków. Leśnodorski mówi, że to jego oczko w głowie, i zamierza na rozwój szkolenia przeznaczyć kilka razy więcej środków niż do tej pory.

Z Legią może się ścigać chyba tylko Lech Poznań, wyznający te same wartości, ale działający trochę po omacku. Dopłacanie 500 tysięcy złotych za przyspieszenie transferu Teodorczyka wyglądało na tuszowanie nieporadnych działań przez całe okienko transferowe. Lech już nie ryzykuje, nie sprawdza, czy za granicą jest do kupienia drugi Artjom Rudniew, który najpierw zostanie królem strzelców ekstraklasy, a później odejdzie dalej za grube pieniądze. W Poznaniu zabezpieczyli przyszłość, przedłużając umowy z młodymi – Karolem Linettym i Aleksandrem Wendzelem. Pomoc wzmocniono etatowym reprezentantem Finlandii Kasprem Hamalainenem, który wcześniej występował w szwedzkim Djurgardens.

Lech na wiosnę musi przede wszystkim poprawić grę na własnym stadionie. Drużyna, która jesienią miała najwyższą frekwencję u siebie, w siedmiu meczach wywalczyła zaledwie osiem punktów. Drużynie Mariusza Rumaka dużo lepiej szło na wyjazdach, gdzie wygrała siedem z ośmiu spotkań.

Liga nie skupia się na produkcji nowych gwiazd. Sprzedaje stare. Z zawodników, którzy odeszli zimą, można zbudować dobry zespół. Maor Melikson miał najpierw wprowadzić Wisłę Kraków do Ligi Mistrzów, a później zbawić reprezentację podczas Euro. Nie wyszło mu ani jedno, ani drugie, w Wiśle był świętą krową, grał nawet wtedy, kiedy nie chciało mu się trenować. Wyjechał do Valenciennes przy zgaszonych światłach, nikt za nim nie płakał.

Wielcy nieobecni

Z końcem roku wygasła umowa Abdou Razacka Traore w Lechii Gdańsk, piłkarz nie zgodził się na jej przedłużenie. Oferowano mu 25 tysięcy euro miesięcznej pensji i milion za sam podpis pod kontraktem. Traore zdecydował się na transfer do Gaziantepsporu. Dla reprezentanta Burkina Faso miejscem atrakcyjniejszym od pełnej nowych stadionów ekstraklasy był 14. zespół ligi tureckiej. Do tego samego klubu poszedł na wypożyczenie Darvydas Sernas z Zagłębia Lubin. Turecki kierunek obrał także Arkadiusz Piech. O tym, że na Śląsku robi mu się za ciasno i chciałby spróbować sił w innej lidze, mówił od dłuższego czasu. Klub nie mógł zatrzymać go na siłę. Kupił go Sivasspor i już musi się tłumaczyć, dlaczego wydał dużo pieniędzy na tak nieskutecznego napastnika.

Sprzedawała także Legia, ale ból jest jakby mniejszy, bo przez ostatnie pół roku Rafała Wolskiego nikt nie widział na boisku. Leczył kontuzję, mimo to Fiorentina zdecydowała się wyłożyć za niego ponad 2 miliony euro. To była propozycja nie do odrzucenia.
Wysoka fala porywa młodzież, to może być przełomowy sezon dla naszej ekstraklasy. Jeśli tacy zawodnicy jak Wolski czy Arkadiusz Milik sprawdzą się za granicą, nasza liga może przyciągać jeszcze więcej skautów z Zachodu. Na razie ciągle brakuje nam trochę do marki, jaką wyrobili sobie Serbowie czy Chorwaci, którzy za juniorów każą sobie płacić nawet 10 milionów euro.

W Górniku wszyscy radzili Milikowi, by jeszcze pozostał w Polsce, ale kiedy Bayer Leverkusen zaproponował mu 40-krotnie wyższe zarobki, trudno było dyskutować. Kosztował 2,5 miliona euro. Gra w końcówkach meczów, nie strzelił jeszcze gola. Powołania od Waldemara Fornalika na marcowe mecze z Ukrainą i San Marino raczej nie dostanie.

Na dole wszystko jasne

Górnik na miejsce Milika dopiero w piątek zakontraktował Ireneusza Jelenia, który jesienią nie radził sobie w Podbeskidziu Bielsko-Biała. O drużynie Adama Nawałki nie można jednak zapominać, najdłużej pracujący w ekstraklasie trener potrafi zrobić piłkarza z kopacza.

Najpierw uczy stać, potem biegać, piłkę rzuca na samym końcu. Mówi, że polski piłkarz, który narzeka na ciężkie treningi po wyjeździe na Zachód, nigdy nie trafił pod jego skrzydła. Piłkarze mówią o nim polski Felix Magath. Górnikowi, jak na razie, udało się zatrzymać Prejouce’a Nakoulmę, wiosną zobaczymy, ile dla tej drużyny znaczył Milik.
Lechia Gdańsk zgłosiła do rundy wiosennej aż dziesięciu zawodników, którzy nie ukończyli 20 lat, stojący w miejscu ze względu na niepewną przyszłość finansową Śląsk Wrocław na zgrupowania zabierał nawet 16-latków.

Przez ostatnie lata liga nie miała faworyta. Kluby walczyły do ostatniej kolejki o mistrzostwo, o tytule Lecha Poznań zadecydował samobójczy gol Mariusza Jopa do bramki Wisły Kraków w przedostatniej kolejce. Śląsk wygrał wyścig, choć przegrał bezpośrednie starcie z Legią 0:4 na własnym boisku. Teraz ma być inaczej. Wszyscy będą patrzeć na to, co zrobią piłkarze z Łazienkowskiej, i liczyć na ich potknięcie.

Na dole pozamiatano już jesienią. Bełchatów i Podbeskidzie mają po sześć punktów, trzeci od końca Ruch – 15. Ekstraklasa nie jest już miejscem dla małych klubów. Kiedyś furorę robiła Amica Wronki, później Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Ale czas drużyn, które na żywo ogląda 2 tysiące osób, się skończył.

Tabela po rundzie jesiennej



1. Legia Warszawa 15 33 10 3 2 32-14


2. Lech Poznań 15 29 9 2 4 20-14


3. Polonia Warszawa 15 28 8 4 3 27-13


4. Górnik Zabrze 15 28 7 7 1 23-11


5. Śląsk Wrocław 15 26 8 2 5 24-20


6. Lechia Gdańsk 15 23 7 2 6 21-18


7. Piast Gliwice 15 22 7 1 7 21-24


8. Pogoń Szczecin 15 21 6 3 6 16-16


9. Widzew Łódź 15 21 6 3 6 17-19


10. Jagiellonia Biał. 15 19 3 10 2 17-17


11. Zagłębie Lubin 15 18 6 3 6 18-17


12. Wisła Kraków 15 18 5 3 7 14-22


13. Korona Kielce 15 16 4 4 7 12-18


14. Ruch Chorzów 15 15 4 3 8 13-22


15. Podbeskidzie 15 6 1 3 11 16-29


16. Bełchatów 15 6 1 3 11 10-27



Sobota:


Podbeskidzie - Jagiellonia (13.30, Canal+ Sport, Polsat Sport), Śląsk - Widzew (15.45, Canal+ Sport, Polsat Sport), Korona - Legia (18, Canal+ HD).



Niedziela:


Bełchatów - Wisła (14.30, Canal+ Sport, Polsat Sport),Ruch - Lech (17, Canal+ Sport).



Poniedziałek:


Górnik - Piast (18.30, Canal+ Sport, Eurosport2).

W Warszawie można już kupić koszulki z nazwiskiem „Leśnodorski” na plecach. Prezes Legii Bogusław Leśnodorski zapewnia, że nie wyprodukował ich sam i wystarczy wejść na internetowe fora kibiców, żeby mu uwierzyć. Prezes jest inny. Nie pasuje ani do swoich poprzedników, ani do grupy szefów innych klubów ekstraklasy. Powie dziennikarzom, że chce, żeby Legia była „zajebista”, jeździ po swoim gabinecie na deskorolce, a jego drogie garnitury przykuwają uwagę dużo mniej niż naszyjniki i bransoletki. Leśnodorski przyszedł z innego świata. Wspomniane strony prowadzone przez kibiców Legii są pełne optymizmu. Drzwi z logo Ligi Mistrzów, pukająca ręka. – Kto tam? – słychać ze środka. – Legia – pada odpowiedź.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?
Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego