Przekleństwo Interu nazywa się Gareth Bale. Dwa sezony temu Walijczyk zdobył na San Siro hat-trick, napędzając strachu włoskiej drużynie prowadzącej w meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów 4:0.
To był pierwszy sygnał, że 21-letniemu wówczas skrzydłowemu warto się przyjrzeć. Dziś trzeba za niego zapłacić 50 mln euro, a wartość stale rośnie. W czwartek Bale znów strzelił Interowi bramkę, asystował też przy trzecim trafieniu Jana Vertonghena.
Dla angielskich kibiców Liga Europejska może się okazać pucharem pocieszenia. W ćwierćfinale Ligi Mistrzów nie będą mieli żadnego zespołu, bo trudno liczyć, że Arsenal odrobi w środę w Monachium straty z pierwszego meczu z Bayernem (1:3). W ćwierćfinale LE mogą mieć aż trzy.
Newcastle jako pierwsza drużyna w tym sezonie postawił się Anży w Moskwie i nie przegrał. Gola wprawdzie nie zdobył, ale i tak będzie w rewanżu faworytem. Chelsea mimo porażki w Bukareszcie 0:1 też nie stoi na straconej pozycji. Steaua wygrała po rzucie karnym, który w 34. minucie wykorzystał Raul Rusescu. Petr Cech był bliski obrony strzału. Od początku na środku defensywy Steauy zagrał Łukasz Szukała. Wraz z kolegami skutecznie powstrzymywał ataki gwiazd z Londynu.
Cały mecz rozegrał także Ludovic Obraniak, Bordeaux przegrało w Lizbonie z Benficą 0:1. Dariusz Dudka w czwartek siedział na trybunach, jego Levante zremisowało 0:0 z Rubinem Kazań. Po pierwszych meczach blisko awansu – oprócz Tottenhamu – są również Lazio (2:0 w Stuttgarcie), Fenerbahce (1:0 w Pilznie) i FC Basel (2:0 u siebie z Zenitem).