Reklama

Przebudzenie

Piłkarski świat nadal w kolorach blau-grana. Barcelona – Milan 4:0

Publikacja: 13.03.2013 02:07

Biały dym nad Camp Nou. Przypomniał o sobie papież futbolu – piszą Hiszpanie. – Jesteśmy tylko ludźmi, przegraliśmy z kosmitami – płaczą Włosi.

Pogłoski o śmierci Barcelony były przedwczesne. Być może piłkarze z Katalonii potrzebowali takiego ciosu, może trzeba było nimi wstrząsnąć i odtrąbić koniec ery pięknego futbolu. Klucz do zwycięstwa z Barceloną znaleziony przez Milan w pierwszym spotkaniu, we wczorajszym rewanżu już nie otwierał żadnych drzwi. Straty sprzed trzech tygodni (porażka 0:2) nie tylko zostały odrobione, ale gospodarze zagrali tak, jakby nie godzili się z końcem swojego panowania w europejskiej piłce. Zagrali, jak tylko oni przez ostatnie lata potrafili.

Nie drażnić Leo

Nie można denerwować Leo Messiego, żartować z tego, że w pierwszym meczu z Milanem nie było go na boisku. Messi, tak jak zresztą i inni piłkarze, grał jak podrażniony lew, który wydostał się z klatki i zaczął polowanie na ofiary. Klatką włoskie media nazwały taktykę Milanu w pierwszym spotkaniu. Kiedy tylko piłka trafiała do Argentyńczyka natychmiast znajdowało się obok niego pięciu, sześciu rywali. Na San Siro było to skuteczne, ale wczoraj już w piątej minucie Messi strzelił pierwszego gola, mimo że blisko niego znajdowało się kilku rywali. Ten gol dał luz, nie było nerwowego odliczania minut, nie było upartych akcji przez środek boiska, z którymi piłkarski świat nauczył się już żyć i które potrafił zneutralizować. – To było nasze szczęście. Wiedzieliśmy, że potrzebujemy dwóch goli, by odrobić straty i kiedy połowę planu wykonaliśmy niemal na samym początku meczu, nabraliśmy pewności siebie – mówił Gerard Pique.

Trener Tito Vilanova od dawna leczy nowotwór w USA i chociaż podobno oglądał każdy trening swojej drużyny, mówiło się, że piłkarze są jak małe dzieci zostawione na kilka miesięcy w domu przez ojca. Niby grzeczne, odrabiały lekcje, ale kiedy przychodziło do ważnych egzaminów, okazywało się, że czegoś im brakuje. Najbardziej – koncentracji. Vilanova wraca do Barcelony za dwa tygodnie. Mógł wrócić do zespołu, którego nie ma już w Lidze Mistrzów i który odpadł w półfinale Pucharu Króla po upokarzającym meczu z Realem Madryt przed własną publicznością. Wróci jednak do drużyny, która pokazała, że potrafi zmobilizować się w trudnym momencie.

– Tito, to dla ciebie! – napisał dziennik „As". „Marca" podkreśla, że Barcelona osiągnęła wczoraj to, czego w tym sezonie jej brakowało. Rozbiła silnego przeciwnika w momencie, kiedy kibice zaczęli już w nią wątpić. Rozbiła, bo na Camp Nou padły jeszcze trzy gole. Messi trafił ponownie przed przerwą, David Villa po dziesięciu minutach drugiej połowy, a Jordi Alba w doliczonym czasie gry.

Reklama
Reklama

Tamto upokorzenie

Przed pierwszym meczem włoscy kibice wspominali 1994 rok i upokorzenie, jakie ich Milan zafundował Dream Teamowi Johana Cruyffa wygrywając 4:0 w finale Ligi Mistrzów. Wczoraj 4:0 wygrała Barcelona i nikt w Hiszpanii nie ma wątpliwości, że ten triumf wspominany będzie równie długo, jak tamta porażka.

– Kibice byli zawsze po naszej stronie, czuliśmy, że mimo wszystko nam ufają. Wiedzieli, że jesteśmy w stanie odrobić straty i wygrać ten mecz, zrobiliśmy to dla nich. Po takim wieczorze wszystkie złe chwile z tego sezonu idą w zapomnienie. Po tym, czego dokonaliśmy, nie obchodzi mnie na kogo trafimy w ćwierćfinale – mówił David Villa.

Milan miał swoją szansę, najlepszą – w 38. minucie Mbaye Niang, kiedy po rajdzie przez pół boiska trafił w słupek. Barcelona prowadziła wtedy 1:0 i po tym ciosie mogła już się nie pozbierać. Niang nie strzelił jednak gola, a później wszystko wróciło do normy. Gospodarze uderzali na bramkę Milanu dziesięć razy, gości stać było na trzy odpowiedzi. Milan nie stanął całą jedenastką w bramce, próbował grać, ale brakowało pomysłu i wiary.

– Mieliśmy nie stracić szybko gola, a straciliśmy. To trudna lekcja. Chcemy grać w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie, dlatego wracamy do Włoch walczyć w naszej lidze – tłumaczył Massimo Ambrosini, kapitan Milanu.

Barcelona zrobiła wielki krok do tego, by znów uwierzyć w siebie, ale awansowała dopiero do ćwierćfinału. Tam czekać mogą koszmary: Real czy Bayern Monachium, których akcje w trakcie sezonu poszły mocno w górę.

Wczoraj awans do najlepszej ósemki w Europie wywalczył sobie także Galatasaray Stambuł wygrywając 3:2 z Schalke w Gelsenkirchen. Dzisiaj Bayern zagra z Arsenalem z Łukaszem Fabiańskim w bramce. Wojciech Szczęsny dostał od Arsene'a Wengera wolne. Waldemar Fornalik może zacząć się martwić.

Reklama
Reklama

1/8 finału:

Barcelona – Milan 4:0 (2:0)

Bramki:

Messi (5 i 40), Villa (55), Alba (90).

Żółte kartki:

Pedro (Barcelona); Boateng, Flamini, Mexes (Milan).

Reklama
Reklama

Barcelona:

Valdes – Alves, Pique, Mascherano (77, Puyol), Alba – Xavi, Busquets, Iniesta – Pedro (83, Adriano), Messi, Villa (75, Sanchez)

Milan:

Abbiati – Abate, Mexes, Zapata, Constant – Montolivo, Ambrosini (60, Muntari), Flamini (75, Bojan) – Niang (60, Robinho), Boateng, El Shaarawy

Pierwszy mecz 0:2. Awans: Barcelona

Reklama
Reklama

Schalke – Galatasaray 2:3

Bramki:

Neudstadter 17, Bastos 63 – Altintop 37, Yilmaz 42, Bulut 90

Pierwszy mecz 1:1. Awans: Galatasaray

Dziś grają (20.45):

Reklama
Reklama

Bayern – Arsenal (TVP 1, nPremium),
Malaga – Porto (nSport).

Piłka nożna
Legenda japońskiego futbolu rozegra swój 41 sezon w zawodowej piłce
Piłka nożna
Mundial na horyzoncie. Piłkarze reprezentacji Polski nie chcą utknąć na ławce rezerwowych
Piłka nożna
Trzech Polaków w Porto? 17-letni talent z Jagiellonii może pobić rekord Ekstraklasy
Piłka nożna
Harry Kane osobowością roku. Rekord Roberta Lewandowskiego zagrożony
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Piłka nożna
Łukasz Tomczyk. Nowy trener Rakowa jak atrakcyjna sąsiadka
Materiał Promocyjny
Bankowe konsorcjum z Bankiem Pekao doda gazu polskiej energetyce
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama