Biały dym nad Camp Nou. Przypomniał o sobie papież futbolu – piszą Hiszpanie. – Jesteśmy tylko ludźmi, przegraliśmy z kosmitami – płaczą Włosi.
Pogłoski o śmierci Barcelony były przedwczesne. Być może piłkarze z Katalonii potrzebowali takiego ciosu, może trzeba było nimi wstrząsnąć i odtrąbić koniec ery pięknego futbolu. Klucz do zwycięstwa z Barceloną znaleziony przez Milan w pierwszym spotkaniu, we wczorajszym rewanżu już nie otwierał żadnych drzwi. Straty sprzed trzech tygodni (porażka 0:2) nie tylko zostały odrobione, ale gospodarze zagrali tak, jakby nie godzili się z końcem swojego panowania w europejskiej piłce. Zagrali, jak tylko oni przez ostatnie lata potrafili.
Nie drażnić Leo
Nie można denerwować Leo Messiego, żartować z tego, że w pierwszym meczu z Milanem nie było go na boisku. Messi, tak jak zresztą i inni piłkarze, grał jak podrażniony lew, który wydostał się z klatki i zaczął polowanie na ofiary. Klatką włoskie media nazwały taktykę Milanu w pierwszym spotkaniu. Kiedy tylko piłka trafiała do Argentyńczyka natychmiast znajdowało się obok niego pięciu, sześciu rywali. Na San Siro było to skuteczne, ale wczoraj już w piątej minucie Messi strzelił pierwszego gola, mimo że blisko niego znajdowało się kilku rywali. Ten gol dał luz, nie było nerwowego odliczania minut, nie było upartych akcji przez środek boiska, z którymi piłkarski świat nauczył się już żyć i które potrafił zneutralizować. – To było nasze szczęście. Wiedzieliśmy, że potrzebujemy dwóch goli, by odrobić straty i kiedy połowę planu wykonaliśmy niemal na samym początku meczu, nabraliśmy pewności siebie – mówił Gerard Pique.
Trener Tito Vilanova od dawna leczy nowotwór w USA i chociaż podobno oglądał każdy trening swojej drużyny, mówiło się, że piłkarze są jak małe dzieci zostawione na kilka miesięcy w domu przez ojca. Niby grzeczne, odrabiały lekcje, ale kiedy przychodziło do ważnych egzaminów, okazywało się, że czegoś im brakuje. Najbardziej – koncentracji. Vilanova wraca do Barcelony za dwa tygodnie. Mógł wrócić do zespołu, którego nie ma już w Lidze Mistrzów i który odpadł w półfinale Pucharu Króla po upokarzającym meczu z Realem Madryt przed własną publicznością. Wróci jednak do drużyny, która pokazała, że potrafi zmobilizować się w trudnym momencie.
– Tito, to dla ciebie! – napisał dziennik „As". „Marca" podkreśla, że Barcelona osiągnęła wczoraj to, czego w tym sezonie jej brakowało. Rozbiła silnego przeciwnika w momencie, kiedy kibice zaczęli już w nią wątpić. Rozbiła, bo na Camp Nou padły jeszcze trzy gole. Messi trafił ponownie przed przerwą, David Villa po dziesięciu minutach drugiej połowy, a Jordi Alba w doliczonym czasie gry.