„Dla Borussii jest wart złota" – zachwycają się Robertem Lewandowskim niemieckie media po sobotnim meczu. Polak jest pierwszym piłkarzem drużyny z Dortmundu, który w Bundeslidze zdobywał gole w ośmiu kolejnych spotkaniach. Freiburgowi (5:1) strzelił dwa, na 1:1 i 3:1.
To było zabójcze pięć minut mistrzów Niemiec. Lewandowski wyrównał strzałem głową po dośrodkowaniu Nuriego Sahina z rzutu wolnego. Chwilę później Turek wykorzystał podanie Jakuba Błaszczykowskiego, a już w doliczonym czasie pierwszej połowy Lewandowski zaczął i skończył szaloną akcję Borussii.
Ma już 19 bramek, o trzy więcej niż drugi w klasyfikacji Stefan Kiessling z Bayeru Leverkusen (Mario Mandżukicia z Bayernu Monachium wyprzedza o cztery). A przy tym nie zapomina o kolegach. W 78. minucie przeprowadził efektowny rajd, z lewej strony wbiegł w pole karne i wzdłuż linii bramkowej podał piłkę do Leonardo Bittencourta. 19-letni Niemiec ustalił wynik. Na boisku nie było już wtedy Błaszczykowskiego, chwilę wcześniej zmienił go Kevin Grosskreutz. Łukasz Piszczek i Lewandowski grali do końca.
Borussia zrobiła kolejny krok w stronę wicemistrzostwa, powiększyła do czterech punktów przewagę nad Bayerem, który w sobotę na własnym stadionie nie dał rady Bayernowi (1:2). Sebastian Boenisch zawinił przy golu Mario Gomeza na 0:1, ale potem odkupił winy, asystując przy trafieniu Simona Rolfesa. Lider z Monachium nie zachwycił, ale miał więcej szczęścia. Trzy minuty przed końcem po strzale Bastiana Schweinsteigera z rzutu wolnego piłka odbiła się od barku Philippa Wollscheida i zmyliła Bernda Leno. Arkadiusz Milik był rezerwowym.
Eugen Polanski (Hoffenheim) mecz przeciw swojemu byłemu klubowi, Mainz (0:0), też zaczął na ławce, ale na boisku się pojawił – w 77. minucie. Ariel Borysiuk grał z Ingolstadt od początku, dostał żółtą kartkę, Kaiserslautern zwyciężyło 3:0 i wciąż zajmuje trzecie miejsce w 2. Bundeslidze, pozwalające na grę w barażach.