Reprezentacja Polski znalazła się w takim dołku, w jakim nie była od dawna. Nie wyszło nam Euro, ale to były tylko dwa tygodnie silnego rozczarowania, teraz szykuje nam się dużo dłuższy okres smuty.
Z piątkowej porażki 1:3 z Ukrainą, która była jak szybki nokaut dla naszych marzeń, trudno się otrząsnąć. Piłkarze przyjmują ciosy z każdej strony, w Internecie krążą ich zdjęcia z ośmieszającymi podpisami.
Dzisiaj grają z amatorami z San Marino, obejrzy ich w akcji ponad 40 tysięcy kibiców, głównie dlatego, że bilety na to spotkanie były sprzedawane w pakiecie.
Trener San Marino Giampaolo Mazza na co dzień jest nauczycielem WF w szkole podstawowej. Jego piłkarze mają swoje restauracje, pracują w bankach i jeżdżąc po świecie jako reprezentacja, realizują tylko swoje dziecięce marzenia. Bez szans na sukces. San Marino jeszcze nigdy nie wygrało meczu o punkty, na 115 spotkań 111 to porażki.
Polacy ostatnio mierzyli się z tym rywalem w eliminacjach mundialu w RPA. Przyjechali rozbici z Belfastu, w Kielcach wygrali 10:0, a Ebi Smolarek strzelił cztery gole. Teraz sytuacja jest trochę inna, bo nawet wysokie zwycięstwo nie zmieni wizerunku reprezentacji. Piłkarze zapowiadają, że to będzie początek ich zwycięskiej serii zakończonej wywalczeniem awansu na mistrzostwa świata w Brazylii, ale nikt im nie wierzy.