Hiszpania czeka na cud

Borussia i Bayern krok od finału Ligi Mistrzów. Real i Barcelona nad przepaścią

Publikacja: 30.04.2013 00:44

Robert Lewandowski, czyli „człowiek od czterech goli”, którego teraz Madryt boi się najbardziej

Robert Lewandowski, czyli „człowiek od czterech goli”, którego teraz Madryt boi się najbardziej

Foto: AP

– Sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Wieczorem po pierwszym meczu, w Hiszpanii nikt nie wierzył w szanse Realu, następnego dnia było już kilku odważnych. Jestem przekonany, że we wtorek o awansie przekonany będzie cały kraj – mówił Juergen Klopp po tym, jak Borussia pokonała Real w pierwszym półfinale 4:1.

W szatni Borussii w Dortmundzie nie było euforii, piłkarze nie świętowali sukcesu na wspólnej kolacji, a następnego dnia karnie wszyscy przyjechali na trening. Wynik pierwszego meczu przerósł ich oczekiwania, ale żaden z nich nie odważył się powiedzieć, że sprawa awansu jest już rozstrzygnięta.

– Może gdyby udało się uniknąć tego jednego straconego gola, bylibyśmy pewni swego. Ale Realu nie można zlekceważyć nawet przez chwilę. Przecież jeśli szybko stracimy bramkę w rewanżu, zrobi się bardzo gorąco, bo gospodarze uwierzą, że są w stanie odrobić straty – mówi „Rz" Łukasz Piszczek.

Borussia najlepiej czuje się w ataku, dlatego w pierwszym meczu nie zrezygnowała z ofensywy, nawet gdy prowadziła 4:1. Natomiast obrona nie jest już tak szczelna, błąd Matsa Hummelsa mógł kosztować bardzo drogo. Tyle że ostatnio Borussia przegrała 0:3 28 września 2011 roku, 43 mecze temu. Też w Lidze Mistrzów, przeciwko Olympique Marsylia w fazie grupowej. Od tego czasu Borussia przegrała tylko siedem spotkań, zaledwie jedno – różnicą dwóch goli.

– Bardzo się zmieniliśmy. Zrozumieliśmy, na czym polega gra w Europie, staliśmy się bardziej wyrachowani, szturmem i entuzjazmem zdobyliśmy pierwsze mistrzostwo Niemiec, następne sukcesy wymagały już od nas czegoś innego. Przede wszystkim dojrzałości – mówi „Rz" Jakub Błaszczykowski.

Borussia egzaminów dojrzałości zdała już kilka, Real w Dortmundzie nie wiedział, co dzieje się na boisku, a Jose Mourinho przyznał w poniedziałek jeszcze raz: „W pierwszym spotkaniu wygrała lepsza drużyna. Przypominam, że typowałem Borussię na finał jeszcze zanim rozpoczęły się rozgrywki Ligi Mistrzów".

Mourinho na konferencji nie był pewny siebie, dużo opowiadał o szacunku dla rywala i o bólu, jaki sprawiło mu oglądanie pierwszego spotkania. Zgodził się, że dla Realu rewanż to najważniejsze spotkanie od lat, ale później dodał: – Najważniejszy też był mecz w Dortmundzie, a później zagraliśmy, jak w spotkaniu towarzyskim. Teraz musimy grać minuta za minutą, gol za golem, aż do ostatniego oddechu.

Trzeźwa Borussia

Real najbardziej boi się Roberta Lewandowskiego. Hiszpańska prasa sugeruje, że Mourinho musi przydzielić „człowiekowi od czterech bramek" specjalnego opiekuna na całe spotkanie i powinien nim być Sergio Ramos, a nie Pepe, który w Dortmundzie kilka razy został ośmieszony. – Ramos jest w dobrej formie fizycznej i psychicznej, żeby stawić czoła polskiemu napastnikowi. Nie będzie to łatwe, bo Lewandowski jest szybki i ma doskonałe uderzenie – pisze „Marca".

Według dziennikarzy Real zmieni ustawienie w obronie – Mourinho postawi na Ramosa i Raphaela Varane'a na środku, na lewej stronie zagra Fabio Coentrao, a na prawej Michael Essien. „El Mundo Deportivo" przypomina, że Real nie może skupić się tylko na ataku. – Borussia potrafi ukąsić bardzo szybko. A drużyna Mourinho w tym sezonie Ligi Mistrzów straciła już 18 goli – pisze dziennik.

Madryt przez kilka dni żył w niepewności, czy w rewanżu zagra narzekający na kontuzję Cristiano Ronaldo. Zagra. Na pewno nie wystąpią za to Marcelo i Alvaro Arbeloa. Klopp w ostatni weekend oszczędzał najlepszych piłkarzy. Mecz z Fortuną Duesseldorf na ławce rezerwowych rozpoczęli Lewandowski i Błaszczykowski, Piszczek nie zagrał w ogóle i chociaż poleciał do Hiszpanii, dopiero przeprowadzone w poniedziałek wieczorem badanie pachwin zadecyduje, czy będzie mógł wystąpić przeciwko Realowi.

Mourinho do Borussii podchodzi z pokorą, Klopp przyjął taktykę Portugalczyka i prowadzi ciekawą grę w mediach. Ostatnio pojawiła się jego wypowiedź o tym, że Mourinho odejdzie z Realu do Chelsea. Bardzo szybko i z gracją zdementowana: – Słyszałem o tym artykule, ale jeszcze raz zapewniam, że to wymyślona historia. Mourinho to mój przyjaciel. Nigdy nie powiedziałbym czegoś, co mogłoby mu sprawić kłopoty – powiedział Klopp i nawet nie musiał puszczać oka.

Ramos prosi kibiców o wsparcie, nazywa ich sercem drużyny, zapewnia, że piłkarze chcą zemsty, a przy dopingu niemożliwe stanie się możliwe. Hiszpańska prasa przypomina 2004 rok i powrót z zaświatów Deportivo La Coruna, która w pierwszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów przegrała z Milanem 1:4, by w rewanżu wygrać 4:0. Wszystko to jednak prośby o cud, które do Realu jakoś nie pasują. Klopp na konferencji przed meczem stwierdził, że jego drużyna jest w lepszej sytuacji, niż spodziewała się być. – Ale przecież nawet gdybyśmy wygrali wyżej, nie moglibyśmy przyjechać do Madrytu pijani – stwierdził.

Beckenbauer ostrzega

O ile Realowi nadzieje daje gol strzelony na wyjeździe, o tyle Barcelona, chcąc awansować do finału, musi napisać nową historię. Jeszcze nigdy żadna drużyna nie odrobiła w LM czterech goli straty z pierwszego spotkania.

W tym sezonie już raz ogłoszono śmierć Barcelony, kiedy w 1/8 finału przegrała 0:2 z Milanem. W rewanżu wygrała jednak 4:0 po genialnym meczu Leo Messiego, teraz wiara w „remontadę" jest jednak dużo mniejsza, bo Argentyńczyk walczy z bólem i nie jest w pełni formy. Ankieta „Marki" pokazała nawet, że większość kibiców wolałaby, żeby Messi w rewanżu nie zagrał, a koledzy poradzili sobie bez niego.

Bayern poleciał do Barcelony pewny swego, już po pierwszym meczu piłkarze z Monachium mówili, że na szczęście magia Camp Nou ich nie dotyczy, bo cuda w futbolu mają swoje granice. Franz Beckenbauer jednak przestrzega: – Barcelona się nie podda. Uważajcie, bo oni użyją wszystkich brudnych sztuczek, by awansować.

Juup Heynckess wykluczył oszczędzanie najlepszych piłkarzy, mimo że aż sześciu z nich (Philipp Lahm, Dante, Bastian Schweinsteiger, Javi Martinez, Mario Gomez i Luiz Gustavo) może nie zagrać w finale, jeśli w środę zostaną ukarani żółtą kartką.

Wtorek 20.45:

Real Madryt - Borussia Dortmund (Canal+ Sport, NC+). Pierwszy mecz 1:4.

Środa 20.45:

Barcelona - Bayern Monachium (TVP1 i Canal+ Sport, NC+). Pierwszy mecz 0:4.

Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Legia zdobyła Puchar Polski i uratowała sezon
Piłka nożna
Puchar Polski. Legia śrubuje rekord i ratuje sezon, Pogoń znów bez trofeum
Piłka nożna
W Liverpoolu zatrzęsła się ziemia, bo Alexis Mac Allister strzelił gola
Piłka nożna
Finał Pucharu Polski na PGE Narodowym. Kamil Grosicki chce wygrać dla córki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Wieczór efektownych bramek w Barcelonie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne