Gdyby nie chodziło o klub, który wraca do francuskiej pierwszej ligi robiąc przy tym dużo hałasu, sprawę można by potraktować tylko jako plotkę. Wiadomo jednak, że Monaco ma pieniądze i nie zawaha się ich użyć, żeby wejść na szczyt. Tego lata właściciel klubu Dmitrij Rybołowlew wydał już 60 milionów euro na Radamela Falcao, o którego pytały dużo silniejsze drużyny, 70 milionów poszło na duet z Porto – Joao Moutinho i Jamesa Rodrigueza. Transfer Ronaldo byłby jednak najwyższy w historii futbolu. I najbardziej spektakularny.
Ronaldo kilka razy dawał do zrozumienia, że nie jest w Madrycie szczęśliwy. Negocjuje z klubem udział w zyskach z marketingu związanego z jego nazwiskiem. Real wie, że na Cristiano poza boiskiem można zarobić więcej niż dzięki jego piłkarskim umiejętnościom, dlatego na razie nie zgadza się z żądaniami zawodnika. Monaco chce to wykorzystać, sto milionów euro to olbrzymia kwota nawet dla Realu, a sam piłkarz kuszony jest rocznymi zarobkami w wysokości 23 milionów euro. Do tej pory najwyższy kontrakt ma Samuel Eto'o, który w rosyjskiej Anży Machaczkała zarabia 20 milionów rocznie. Rybołowlew zapewnia, że w Monaco Ronaldo dostałby sto procent praw do swojego wizerunku, a nie 60, jakie otrzymuje w Madrycie.
Umowa Ronaldo z Realem obowiązuje jeszcze dwa lata, klub jest w stanie podnieść mu pensję do 15 milionów euro za rok, ale nie zgadza się na wyższy niż 70 procentowy udział zawodnika w sprawach związanych z jego aktywnością na rynku reklamowym. O propozycji Monaco informowały już hiszpański dziennik „Marca" i brytyjski „The Independent". Wszystko rozstrzygnie się w ciągu kilku tygodni.
Z Monaco wiązani są także John Terry i bramkarz Barcelony Victor Valdes. Liga francuska rośnie, PSG doczekało się finansowej konkurencji.