W pierwszym meczu drugiej rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów z walijskim New Saints Legia pokazała dwie twarze. Przed przerwą zanosiło się na kompromitację, mistrzowie Polski przegrywali 0:1 i mogli stracić kolejne gole. Po przerwie zdobyli jednak trzy bramki i o awans do kolejnej rundy mogą być spokojni.
– Dobrze, że tym spotkaniem praktycznie przesądziliśmy sprawę. Nikt specjalnie się nie denerwował, budujemy formę na sierpień, więc nie będę zdziwiony, jeśli kilka kolejnych spotkań będzie wyglądało podobnie – mówi „Rz” Bogusław Leśnodorski, prezes Legii.
Drużyna zmieniła się po przerwie, gdy na boisku pojawili się dwaj nowi piłkarze – Michał Kucharczyk i Dominik Furman. Hélio Pinto i Miroslav Radović, którzy mieli prowadzić grę w pierwszej połowie, zupełnie nie radzili sobie z agresywnie grającym rywalem.
Kucharczyk strzelił pierwszego gola, Furman miał asystę przy trzecim Jakuba Koseckiego. Trener Jan Urban, reagując w przerwie meczu dwoma zmianami, pokazał, że w zespole nie ma piłkarzy nie do ruszenia. Pinto przychodził do Warszawy jako lider z wizją, Radović schudł kilka kilogramów i miał wrócić do formy sprzed dwóch lat. Obaj zawiedli.
– Po pierwszej połowie do zmiany nadawało się więcej zawodników. Po Pinto widać było braki w przygotowaniu fizycznym, Radović nie mógł się odnaleźć na boisku. Źle zaczęliśmy to spotkanie, spodziewaliśmy się twardej gry ze strony Walijczyków, a jednak wyglądaliśmy na zaskoczonych – mówi Urban.