Ten mecz niestety musiał się odbyć. Legia sprawę awansu do następnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów rozstrzygnęła już tydzień temu w Walii, kiedy wygrała z New Saints 3:1. Rywal był słaby i chociaż trener Carl Darlington mówił przed rewanżem, że drużyna, która pierwsza strzeli gola awansuje dalej, sam chyba nie do końca wierzył w swoje słowa. Legii nikt nie zmusił do wysiłku, grała słabo, tak jak rywale. Niestety, nie była to zasłona dymna przed wysłannikami norweskiego Molde, z którym mistrzowie Polski zmierzą się w następnej rundzie. Legia, choć ma silną i wyrównaną kadrę, na razie nie jest w dobrej formie. Stać ją na zwycięstwo 5:1 z Widzewem, ale też fatalne 45 minut w pierwszym meczu z New Saints i kompletnie bezbarwny występ w rewanżu.
W porównaniu ze spotkaniem sprzed tygodnia trener Jan Urban zmienił trzech zawodników. Chociaż sam nie lubi dzielenia Legii na podstawowy skład i rezerwowych, bo zamierza w trakcie sezonu używać wszystkich zawodników, w środowy wieczór na boisko wybiegł teoretycznie najsilniejszy skład, który ma pukać do bram Ligi Mistrzów. W takiej dyspozycji, jak przeciwko New Saints, ciężko może być nawet o awans do czwartej, decydującej rundy eliminacji.
Raptem kilka groźnych strzałów, nieporadność w ataku pozycyjnym i niecelne podania - to nie jest forma, której przestraszą się w Europie. Prezes Bogusław Leśnodorski uspokaja, mówi, że drużyna ma być gotowa na sierpień, jednak historia uczy, że nie zawsze udaje się tak dokładne ustalenie treningów, by przed decydującymi meczami być pewnym swego. Kiedyś Maciej Skorża prowadząc Wisłę Kraków uznał, że Levadię Tallin jego drużyna przejdzie z marszu i bardzo się pomylił.
Jedynego gola w meczu strzelił Władimir Dwaliszwili. W 54 minucie ładnie przyjął piłkę po podaniu Miroslava Radovicia i pokonał Paula Harrisona. Na więcej Legię nie było już stać. Oczywiście, Urban może zasłaniać się tym, że sprawa awansu była już pewna, że nie było sensu specjalnie się wysilać, jednak na stadion przyszło kilkanaście tysięcy widzów, którzy liczyli na widowisko. Emocji nie było, efektownych goli też, to było letnie kino pod chmurką, w którym puszczono powtórkę filmu o tym, jak polskie drużyny męczą się z europejskimi słabeuszami.
W Legii niestety zaczęły się już problemy z kontuzjami. W ostatnim meczu ligowym z Widzewem Michał Kucharczyk strzelił dwa gole, jednak przy próbie strzału w końcówce naderwał mięsień. Początkowo mówiło się nawet o trzech tygodniach przerwy, jednak po dokładnych badaniach okazało się, że piłkarz, który na początku sezonu wydaje się być w najwyższej formie, być może będzie w stanie zagrać już w pierwszym meczu z Molde.