Robert Lewandowski w hotelu w Gdańsku pojawił się ostatni. Przed wejściem przez kilka godzin czekali na niego kibice, ale piłkarz Borussii Dortmund wjechał bezpośrednio do garażu. Jakub Błaszczykowski nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
Wojciech Szczęsny odmawiał komentarza, ale zaznaczył, że reklama firmy Orange, w której wszyscy trzej mieliby wystąpić we wtorek rano, to bardziej problem jego kolegów. – Nie wiem jeszcze, co zrobię – tłumaczył.
Spór o to, czy trzech piłkarzy najwyżej wycenianych przez rynek marketingowy powinno wystąpić w reklamie sponsora reprezentacji, firmy Orange, spowodował, że futbol znowu przestał być ważny. Artur Boruc pytany, co o tym myśli, odwrócił się na pięcie i poszedł do pokoju. Jakub Wawrzyniak z Legii poparł kolegów. – To są gwiazdy, gdyby trzeba było stanąć w tle tej reklamy i udawać, że gra cała drużyna, zrobiłbym to bez wahania. Rozumiem jednak chłopaków, że nie podoba im się taka sytuacja – mówił.
Według ustawy o sporcie, reprezentant Polski godzi się na dysponowanie swoim wizerunkiem w oficjalnym stroju przez sponsorów danej federacji. W tym przypadku sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Lewandowski, Błaszczykowski i Szczęsny to międzynarodowe gwiazdy, za udział całej trójki w jednej reklamie trzeba byłoby zapłacić około miliona euro.
Żaden piłkarz nie ma nic przeciwko dysponowaniu jego wizerunkiem w stroju reprezentacji, ale według nich udział w reżyserowanych reklamach powinien być obłożony dodatkowymi warunkami. Chociaż Opel sponsoruje Borussię Dortmund, Polacy dostali dodatkowe wynagrodzenie za reklamę samochodów na nasz rynek. Podobnie było z Błaszczykowskim, kiedy brał udział w materiałach promocyjnych Biedronki, chociaż sieć sklepów sponsorowała także całą kadrę.