Wszyscy w Rumunii wiedzą, jaka będzie nagroda za wyeliminowanie Legii i awans do Ligi Mistrzów. Mercedes kabriolet, trener Laurentiu Reghecampf obiecał. Oczywiście nie piłkarzom – żonie. Najsłynniejszej żonie rumuńskiego futbolu.
Ana Maria Prodan to kobieta wielu talentów: prawniczka, bizneswoman, menedżer FIFA, klubowa działaczka. Córka rumuńskiej gwiazdy muzyki ludowej, bohaterka piłkarskiego Big Brothera. Kiepsko znosi, że mogłaby zrobić w życiu coś, co by przeoczyły plotkarskie rubryki. Telewizyjnemu reality show, w którym występuje, obiecała nawet poród na żywo.
To ona zrobiła z Reghecampfa trenera (dziś, w wieku 38 lat, już najlepiej opłacanego w Rumunii), bo dała mu w 2009 r. pierwszą pracę, gdy była prezesem drugoligowego Snagov. Ona zatrudnia u niego reprezentowanych przez siebie piłkarzy. Ona ich wspólnym wrogom skacze do gardła, a była pierwszą w Rumunii ekspertką w telewizyjnych programach piłkarskich i wie, co lubią media.
Gdy ponad rok temu Reghecampf, były ofensywny pomocnik Steauy, podpisywał z klubem kontrakt na jeden sezon, mało kto wierzył, że go wypełni do końca.
Steaua miała ostatnio przeciętnie trzech trenerów rocznie, a konfliktowy Reghecampf w żadnej poprzedniej pracy nie wytrwał cały sezon. Mimo że niemal w każdej miał sukcesy i wsparcie żony, bo oprócz prezesowania w Snagow, Ana Maria była też dyrektorem m.in. w Glorii Bistrita i Concordii Chiajna (dobre wyniki w tym klubie zapewniły Reghecampfowi pracę w Steaule).