Jeśli Helio Pinto miał być największym wzmocnieniem Legii, to Jan Urban może zacząć szukać nowego rozgrywającego. Piłkarz, który prowadził APOEL Nikozja w Lidze Mistrzów, przyjechał do Polski odcinać kupony. Na początku sezonu tłumaczono go tym, że nie jest przygotowany fizycznie, teraz trudno znaleźć przyczyny jego słabej dyspozycji, nawet Urbanowi.
Z porażki z Lechią Gdańsk 0:1 przy Łazienkowskiej nikt nie robi tragedii, bo teraz liczy się tylko wtorkowy rewanż ze Steauą Bukareszt. Tyle że ekstraklasa obala mity, które powstały w Warszawie przed rozpoczęciem sezonu.
Szaleństwa Kuciaka
Legia nie ma dwóch równowartościowych jedenastek, podział na podstawowy i rezerwowy skład jest już czytelny. Pierwszy raz w Polsce próbowano zrobić to, co nazywa się „rotacją" i na Zachodzie stosowane jest bardzo często. Eksperyment Urbana jest nieudany. Jedyna korzyść z szerokiej kadry Legii jest taka, że na mecz z Lechią trener może wystawić innych zawodników, bo boi się urazów piłkarzy, którzy mają wprowadzić klub do Ligi Mistrzów.
W porównaniu ze środowym meczem w Bukareszcie, w sobotę Urban zmienił aż dziesięciu zawodników w wyjściowej jedenastce. Zostawił tylko Duszana Kuciaka, wiedząc, że to najlepszy piłkarz jego drużyny na początku sezonu. Słowak jest w świetnej formie, ale chyba także zdaje sobie sprawę, że to głównie od niego zależą wyniki. W końcówce meczu z Lechią bramkarz Legii dwa razy wbiegał w pole karne rywala, mając nadzieję, że nie tylko potrafi bronić, ale jeszcze zacznie strzelać gole.
Słabości Legii
Pinto przed sezonem nikt nie znał, a patrząc na grę Władimira Dwaliszwilego ciężko dopatrzeć się w nim zawodnika, który poprzedni sezon w Polonii i Legii miał więcej niż przyzwoity. Gruzin mistrzom Polski nie daje teraz nic, traci piłki, nie strzela, wydaje się nawet, że walczy bez specjalnego zaangażowania. W sobotę obrona Lechii radziła sobie z nim bez większego wysiłku.