W Europie – statystycznie – lepiej od drużyny Jerzego Brzęczka prezentują się tylko Hiszpanie, którzy również wygrali wszystkie mecze, strzelając o trzy gole więcej niż biało-czerwoni.
Pomimo to trudno stwierdzić, że reprezentacja Polski jest na dobrej drodze, by zwojować coś na Euro 2020, chociaż oczywiście efektowna wygrana z Izraelem 4:0 wlewa nieco optymizmu w serca kibiców.
Izraelczycy przyjechali do Warszawy jakby uśpieni dobrą serią (dwa zwycięstwa i remis) i zostali sprowadzeni na ziemię. Błąd popełnił z pewnością trener Andreas Herzog, który nie kazał swoim piłkarzom schować się za gardą, tylko pójść na wymianę ciosów.
O klasie grupy dużo mówi fakt, że ten słaby Izrael, mimo tak dotkliwej porażki na Stadionie Narodowym, wciąż jest wiceliderem i faworytem do awansu z drugiego miejsca.
Kibice reprezentacji Polski po raz pierwszy mogą na własnej skórze przekonać się, co czują fani tradycyjnych piłkarskich potęg, dla których eliminacje są złem koniecznym: awansować jak najszybciej, jak najmniejszym nakładem sił, bez nieprzewidzianych wpadek i wypadków.