Liga cypryjska bankrutuje, dobrzy piłkarze masowo wyjeżdżają. Polska liga rośnie, mamy piękne stadiony, kluby płacą swoim zawodnikom kilka razy lepiej niż na Cyprze. A kiedy przychodzi do meczu w europejskich pucharach, przyjmujemy gości na pustym stadionie i słychać głównie Miroslava Radovicia, który krzyczy: „Żyro prawo, Żyro lewo!".
Mistrzowie Polski i liderzy ekstraklasy niby próbowali atakować, ale kiedy przychodziło co do czego, strzelali prosto w bramkarza albo obok słupka. W końcu stracili gola, a na stadionie słychać było już tylko grupkę śpiewających cypryjskich VIP-ów. Chociaż do końca meczu pozostawało więcej niż pół godziny, piłkarze Jana Urbana zamiast odrabiać straty, czekali, aż odrobią się same.
To było w tym meczu najgorsze – biegał głównie ten, kto miał piłkę przy nodze. Reszta go dopingowała, stojąc. Akcja z lewej, dośrodkowanie w gąszcz piłkarzy, akcja z prawej – to samo. Żadnych wypracowanych schematów, żadnego zaskoczenia. Apollon Limassol to nie jest Apoel Nikozja, z którym dwa lata temu nie poradziła sobie Wisła Kraków w eliminacjach Ligi Mistrzów. Powiedzieć, że Apollon to przeciętna drużyna, byłoby mało. W Europie ten zespół nie znaczy nic, na Cyprze jest trzeci w tabeli po czterech kolejkach, nie ma gwiazd ani wielkich pieniędzy. Z grającym tak przewidywalny futbol przeciwnikiem Legia nie mierzyła się już dawno, a jednak przegrała.
Drużyna z Cypru pozwalała mistrzom Polski na bardzo wiele, nastawiła się na remis. Trener Urban przed meczem mówił, że nie jesteśmy aż takimi mocarzami, żeby kogoś lekceważyć, jednak piłkarze go nie posłuchali i spokojnie czekali, aż któraś z akcji zakończy się golem.
Do przerwy było 0:0, chociaż goście nie wykorzystali rzutu karnego. Sprawiedliwości stało się zadość, bo Wojciech Skaba nie faulował i nie powinien dostać żółtej kartki. Na upadek piłkarza Apollonu dał się nabrać sędzia stojący za bramką, główny przewinienia nie widział, posłuchał jednak rady lepiej ustawionego kolegi. Gaston Sangoy strzelił wysoko nad poprzeczką, ale zrehabilitował się po przerwie.