Żegnał się z kadrą w złej atmosferze. Zawsze chętnie przylatywał na zgrupowania, zawsze budował drużynę – był lubiany nie tylko za to, co robił na boisku. W październiku 2009 roku trzymały się go jednak żarty, chociaż kadra pożegnała się z marzeniami o mundialu w RPA i przegrywała kolejne mecze. Był wtedy kapitanem reprezentacji, opaskę dał mu Stefan Majewski, który na dwa ostatnie spotkania kwalifikacji zastąpił Leo Beenhakkera. Po porażce z Czechami, przed porażką ze Słowacją na Stadionie Śląskim, Lewandowski rzucił do dziennikarzy, że może Słoweńcy powinni zmobilizować finansowo reprezentację Polski, skoro oni jeszcze grają o mundial, a my już o nic. Zaczęło się piekło.
– Wszyscy wzięli sobie to do serca. Nikt już nie pamiętał, że często przylatywałem na zgrupowania za własne pieniądze. Zresztą na kadrze nie zarabiałem, w Szachtarze Donieck naprawdę nie miałem na co narzekać – wspomina piłkarz.
Lewandowski miał wtedy raptem 30 lat, w reprezentacji występował od 2002 roku, licznik zatrzymał się na 64 występach. Naród zaufał Franciszkowi Smudzie, który obiecywał, że kadra będzie nie tylko wygrywać, ale jeszcze grać pięknie i do przodu. W drużynie miało nie być miejsca dla piłkarzy, których nowy selekcjoner określał, jako „gwałt razy agresja”.
Swoje zdanie
W 2009 roku Mariusz Lewandowski zdobył z Szachtarem Puchar UEFA, w Polsce wybrany został na piłkarza roku. Smuda mydlił jeszcze oczy, że mu się przyjrzy, że śledzi jego karierę, ale wiadomo było, że powołania nie wyśle. Lewandowski stwierdził tylko, że nie będzie płakał, bo nie jest juniorem, ale z biegiem czasu żal zaczął mu się ulewać. – Widać, że trener Smuda nie lubi ludzi, którzy coś osiągnęli w piłce, którzy mają coś do powiedzenia, nie boją się wyrażać własnego zdania. Michał Żewłakow stwierdził ostatnio, że selekcjoner najbardziej lubi takich piłkarzy, co do których ma pewność, że będzie trzymał nad nimi pieczę. Ale to przecież reprezentacja Polski i powinni w niej grać najlepsi – mówił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Został legendą Szachtara, w Doniecku ciągle otwierają się przed nim wszystkie drzwi, ale zmienił klub na gorszy. Sewastopol grał w drugiej lidze, o Lewandowskiego przestali upominać się kibice i dziennikarze. Teraz awansował do pierwszej, Lewandowski gra regularnie w każdym meczu, został nawet kapitanem drużyny i za chwilę przedłuży kontrakt o kolejny rok. Od ostatniego powołania minęło jednak tak dużo czasu, że nikt nie spodziewał się, że piłkarz zagra jeszcze w reprezentacji.