Dziesięć zwycięstw, remis i cztery porażki. Mistrzowie Polski kończą połowę sezonu zasadniczego na pierwszym miejscu w tabeli, ale Górnik Zabrze jest tuż za nimi. Przed sezonem Legia miała największy budżet, najszerszą kadrę i ogromne ambicje. W kilka miesięcy przeszła jednak lekcję pokory.
W sobotę wygrała z Zagłębiem Lubin 2:0 – pierwszy raz od 12 spotkań nie straciła gola. Nie wynika to wcale ze świetnej gry w obronie, raczej z nieudolności przeciwnika. – To była nasza kompromitująca porażka. Pomogliśmy rywalom w zwycięstwie, tracąc gole po akcjach, które wcale nie musiały się nimi zakończyć. Dużo trzeba zmienić, by Zagłębie przystąpiło do wiosennych rozgrywek z optymizmem – mówił trener Orest Lenczyk.
Legia grała z Zagłębiem jak równy z równym, chociaż w tabeli obie drużyny dzieli przepaść. Pierwszego gola kilka minut przed przerwą strzelił Helio Pinto, dobijając piłkę z bliskiej odległości po zamieszaniu w polu karnym, drugą Władimir Dwaliszwili z rzutu karnego po przerwie (piłki ręką dotknął Pawel Widanow).
Legia się męczy, jedzie na zaciągniętym ręcznym hamulcu. Prezes Bogusław Leśnodorski w styczniu rozmawiał będzie z Janem Urbanem o przyszłości. Z jednej strony mówi o wielkim zaufaniu do trenera, z drugiej – zdradza, że ostatnio rozmawiał z Avramem Grantem czy Giovannim Trapattonim i były to bardzo ciekawe dyskusje.
O brak polotu trudno mieć do Legii pretensje. Z kontuzjowanych zawodników można byłoby zbudować skład, który walczyłby o mistrzostwo. Być może, skoro problemy z urazami miało lub ma 16 zawodników, warto się zastanowić nad sposobem przygotowania do sezonu. Mistrzowie Polski grają co trzy dni – to nowość nie tylko dla zawodników, za czasów Urbana tak często nie rozgrywano meczów, więc uczy się także trener.