Mecze rozegrane zostaną w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, dokąd kadra udaje się 14 stycznia. 18.1. zmierzymy się z Norwegią a 20.1. z Mołdawią. Przeciwnicy też wystawią zawodników z klubów krajowych.
Takie mecze nie są zbyt frapujące a puste trybuny nie robią najlepszego wrażenia w telewizji. Ale tak będzie, dopóki reprezentacja Polski nie stanie się atrakcyjnym przeciwnikiem dla każdego. To nie jest Brazylia, na której treningi przed ważnymi turniejami sprzedawano bilety. A grać trzeba.
Adam Nawałka nie zaskoczył tymi powołaniami. Zna dobrze kluby ekstraklasy i wie którzy zawodnicy wyrastają ponad przeciętność. Nie ma ich dużo, dlatego poziom rozgrywek pozostawia wiele do życzenia. Ale właśnie spośród nich selekcjoner musi wybrać takich, którzy mu z różnych powodów odpowiadają. Pierwsze próby nie wypadły dobrze. W selekcjonerskim debiucie Nawałka poniósł porażkę ze Słowacją 0:2 a w drugim meczu zremisowała 0:0 z Irlandią. Obydwa odbyły się w listopadzie. Nowy trener wystawił najlepszych (Lewandowskiego, Błaszczykowskiego, Mierzejewskiego, Sobotę, Krychowiaka) obok słabszych graczy z polskiej ligi, w kilku przypadkach nawet debiutantów. Wszyscy grali poniżej oczekiwań. Teraz trener ma kolejną szansę sprawdzenia i kilku tych samych, i paru nowych.
W porównaniu z meczami listopadowymi zrezygnował z obrońcy Górnika Rafała Kosznika, stopera Lecha Marcina Kamińskiego, pomocnika Śląska Tomasza Hołoty, napastników Dawida Nowaka (Cracovia) i Marcina Robaka (Pogoń). Niespodzianką jest brak powołania dla Marcina Kamińskiego, o którym trener ma dobrą opinię i widział go w najbliższej przyszłości jako środkowego obrońcę kadry. Ale Kamiński gra słabo, popełnił w lidze kilka widocznych i kosztownych błędów, więc zapewne to wpłynęło na decyzję Nawałki.
W gronie powołanych powinno tym razem zabraknąć pomocnika Jagiellonii Michała Pazdana. Nie za to jak gra, ale za wyjątkowo brutalny faul, jakiego dopuścił się w meczu z Irlandią.