Rok temu Arsenal spotkał się z Bayernem na tym samym etapie rozgrywek. W Londynie zespół z Monachium wygrał 3:1 i nikt nie miał wątpliwości, że znajdzie się w ćwierćfinale. Ale w rewanżu na Allianz Arena stało się coś takiego, co niemieckim piłkarzom się nie zdarza. Byli pewni awansu, zlekceważyli przeciwnika, a może nie pomyśleli, że Arsene Wenger wyciągnął wnioski z porażki.
Arsenal nie przyjął do wiadomości, że już odpadł i w Monachium zwyciężył 2:0. Drugiego gola Laurent Kościelny strzelił w 86. minucie, więc końcówka meczu stała się dla Bawarczyków drogą przez mękę. Ostatecznie awansowali dzięki golom strzelonym na Emirates Stadium.
Czy teraz taka sytuacja może się powtórzyć? Wszystko jest możliwe. Spotykają się drużyny w składach podobnych jak przed rokiem. Na ławce trenerskiej Bayernu Juppa Heynckesa zastąpił Pep Guardiola. Wenger jest w Arsenalu niezastąpiony od prawie 18 lat.
Bayern prowadzi w tabeli Bundesligi i awansował do półfinału rozgrywek o puchar Niemiec. W dodatku, dzięki wykupieniu przez firmę Allianz 8,33 procent udziałów za 110 mln euro, klub będzie mógł spłacić zobowiązania związane z budową stadionu i pozbędzie się wszelkich długów.
W ostatni weekend Bayern pokonał w Bundeslidze Freiburg 4:0. Dante i Claudio Pizarro strzelili po jednej bramce, a Xherdan Shaquiri dwie. Ale 22-letni reprezentant Szwajcarii albańskiego pochodzenia doznał w tym meczu kontuzji uda i przeciw Arsenalowi nie wystąpi. Po tym zwycięstwie Bayern ma już 16 pkt przewagi nad Bayerem. W 21 meczach Bawarczycy stracili zaledwie dziewięć bramek.