Mecz lidera i trzeciej drużyny w tabeli to klasyk nie tylko w starym stylu, ale znowu na najwyższym krajowym poziomie. Legia zaczęła rundę słabo, jednak pod względem zdobyczy punktowych zgodnie z planem: pokonała w Warszawie Koronę.
Na poziom Legii narzekamy od kilkunastu miesięcy, a ona i tak jest w Polsce najlepsza. Z Górnikiem jest nieco inaczej. Nie dość, że przed tygodniem przegrał gładko z Zagłębiem 0:3, to coś w Zabrzu zaczęło pękać. Najpierw Adam Nawałka odszedł do PZPN, zabierając ze sobą dwóch innych trenerów. Ryszard Wieczorek na razie nie wniósł do drużyny niczego wartościowego.
W dodatku Wieczorek nie bardzo wie, kto wybiegnie przeciw Legii, bo trzej podstawowi zawodnicy: obrońca Paweł Olkowski, pomocnik Mariusz Przybylski i napastnik Mateusz Zachara byli kontuzjowani. Być może Zachara wykuruje się do soboty, co jest dla Górnika bardzo ważne, bo dotyczy piłkarza, który jesienią zdobył 10 bramek.
Nowy trener Legii Henning Berg nie skomentował krytyki, jaka spadła na drużynę po meczu z Koroną. Zwrócił jednak uwagę, że sezon dopiero się zaczyna, wszyscy się poznają, nowi zawodnicy muszą przyzwyczaić się do nieznanych im warunków itp., itd.
W Zabrzu powinien zagrać ten, na którego czeka cała Łazienkowska: napastnik Orlando Sa. Ma 25 lat, 188 cm wzrostu i wystąpił już w reprezentacji Portugalii. Tylko dlaczego nie może zagrzać miejsca w żadnym klubie? Do Warszawy przyleciał z Limassolu. W Zabrzu powinien zastąpić ukaranego kartką Władimira Dwaliszwilego.