Londyński autobus

Chelsea gra w Londynie z Atletico o awans do finału.

Publikacja: 30.04.2014 07:00

Tydzień temu w Madrycie w meczu Atletico – Chelsea było 0:0

Tydzień temu w Madrycie w meczu Atletico – Chelsea było 0:0

Foto: Forum

Po 0:0 w Madrycie dobra wiadomość jest taka, że w Londynie ktoś wreszcie musi trafić do bramki. Nie wystarczy zaparkować wielkiego autobusu w swoim polu karnym, jak to zrobił tydzień temu Jose Mourinho.

Liczenie na kontry w przypadku Chelsea też może się okazać zgubne, bo na każdego gola Atletico będzie trzeba odpowiedzieć dwoma.

Czy to się opłaca?

Mourinho ma świetną okazję, żeby pokazać, iż nie jest mordercą futbolu. Tylko czy mu na tym zależy i czy mu się to opłaca? Efekty utwierdzają go w przekonaniu, że niekoniecznie warto iść tą drogą.

Zremisować na stadionie Vicente Calderon mimo wielu kontuzji, wygrać na wyjeździe z Liverpoolem z na wpół rezerwowym składem i wrócić do walki o mistrzostwo Anglii chciałby każdy. Nawet jeśli dziś internet drwi, że w herbie Chelsea lwa powinien zastąpić autobus, za kilka lat nikt nie będzie pamiętał o środkach, tylko o osiągniętym celu.

Przed rewanżem z Atletico Mourinho dał wolne Davidowi Luizowi i Oscarowi. Odpoczywał też zawieszony przez angielską federację Ramires (uderzenie łokciem rywala), a Gary Cahill i Willian pojawili się na Anfield w drugiej połowie.

Jest szansa, że w środę zagrają najlepsze strzelby londyńczyków: Eden Hazard i Samuel Eto'o, a na środek obrony wróci John Terry, choć tydzień temu Mourinho zarzekał się, że uraz stawu skokowego jest na tyle poważny, iż do zespołu przed finałem nie dołączy.

Na pewno zabraknie natomiast Petra Cecha, również kontuzjowanego w pierwszym meczu, oraz pauzujących za kartki Franka Lamparda i Johna Obi Mikela.

Diego Simeone problemów z kontuzjami nie ma, na Stamford Bridge nie zagra tylko Gabi (kartki), ale jego zawodnicy zaczynają chyba odczuwać trudy sezonu. W niedzielę pokonali na wyjeździe Valencię 1:0, jednak oddali rywalom inicjatywę. Są już o krok od pierwszego od 1996 roku tytułu mistrza Hiszpanii. To było ich dziewiąte z rzędu zwycięstwo w lidze, licząc wszystkie rozgrywki, są niepokonani od 14 spotkań. – Ale Primera Division to nie Liga Mistrzów, a Chelsea wyjdzie na mecz bardziej wypoczęta – przypomina Simeone.

Sfałszowany obraz

Atletico to nie tylko Diego Costa. Wydaje się jednak, że postawa Brazylijczyka będzie kluczowa dla losów awansu. W Lidze Mistrzów strzelił siedem bramek, ale Cahill i Terry – być może wkrótce jego nowi koledzy (o przesądzonym transferze Costy do Londynu mówi się na Wyspach  od kilku tygodni) – odebrali mu ochotę do gry, doprowadzając do frustracji. – Przed własną publicznością Chelsea będzie musiała więcej atakować. Nie mam wątpliwości, że to wykorzystamy i ich zaskoczymy – przekonuje brazylijski obrońca Joao Miranda.

Liczby przemawiają jednak za Chelsea. Z hiszpańskimi zespołami nie przegrała w LM 16 ostatnich meczów, a Atletico na angielskiej ziemi w europejskich pucharach odniosło tylko jedno zwycięstwo: nad Leicester w 1997 roku.

Ale statystyki często fałszują obraz, piłkarze Simeone na pewno nie zawracają sobie nimi głowy. Awansować po 40 latach do finału najważniejszych rozgrywek – to byłoby coś pięknego.  Odebrać Mourinho szansę na triumf z trzecią z kolei drużyną – bezcenne. Jerzy Engel jest zdania, że w Londynie Chelsea będzie grała tak samo jak w dwóch ostatnich meczach: – Oczywiście Mourinho mógłby wymyślić jakieś zaskakujące ustawienie i związaną z tym formę gry. Myślę jednak, że mu się nie opłaca. Skoro Chelsea gra dobrze, potrafiła zremisować w Madrycie i pokonać Liverpool na Anfield, nastawiając się tylko na kontry, to na Stamford Bridge może grać tak samo. Kibice Chelsea nie będą wybrzydzać, jeśli drużyna awansuje. Liczy się efekt bramkowy, a nie wrażenie artystyczne – powiedział Engel w romowie z „Rz".

Transmisja o 20.45 w TVP 1 ?i Canal+ Sport.

W czwartek ?Liga Europejska

Juventus musi odrobić straty z Lizbony (1:2), ale strzelona na wyjeździe przez Carlosa Teveza bramka daje duże nadzieje, że mu się to uda i zagra w finale na własnym, nowym stadionie.

Trudniejsze zadanie czeka Valencię po porażce 0:2 w Sewilli. Valencia przegrała ostatnio na własnym boisku z Atletico, a Sevilla na wyjeździe z Athletic, ale trener oszczędzał najlepszych zawodników właśnie na rewanż w LE. ?

Juventus – Benfica (21.05, Canal+ Sport)

Valencia – Sevilla (21.05, nSport)

Po 0:0 w Madrycie dobra wiadomość jest taka, że w Londynie ktoś wreszcie musi trafić do bramki. Nie wystarczy zaparkować wielkiego autobusu w swoim polu karnym, jak to zrobił tydzień temu Jose Mourinho.

Liczenie na kontry w przypadku Chelsea też może się okazać zgubne, bo na każdego gola Atletico będzie trzeba odpowiedzieć dwoma.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Polska - Litwa 1:0. Drużyna, która nie daje radości
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Czas napisać nowy rozdział. Kadra gra o mundial
Piłka nożna
Mundial 2026: Czy pod wodzą Thomasa Tuchela Anglia odniesie sukces? Znani wrócili do kadry
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Ćwierćfinały Ligi Narodów. Na ostatniego rywala w eliminacjach mundialu Polacy muszą jeszcze poczekać
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń