Real wrócił na tron

Królewscy z dziesiątym Pucharem Europy, koniec pięknego snu Atletico. Do 93. minuty piłkarze Diego Simeone prowadzili w finale w Lizbonie 1:0, przegrali 1:4 po dogrywce.

Publikacja: 25.05.2014 00:20

Real wrócił na tron

Foto: AFP

Kiedy w doliczonym czasie Sergio Ramos uciekł obrońcom Atletico w polu karnym, wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Luki Modricia z rzutu rożnego i trafił do bramki między słupkiem a rękami Thibauta Courtoisa, Xabi Alonso odetchnął z ulgą. Ubrany w garnitur, siedzący na trybunach pomocnik Realu denerwował się bardziej niż jego koledzy na ławce i na boisku. Nie ukrywał, że to będzie ciężki dzień w jego życiu, żółta kartka w rewanżu z Bayernem odebrała mu szansę na grę w finale.

Jego brak w Lizbonie rzucał się w oczy, zastępujący go Sami Khedira nie doszedł jeszcze do formy po kontuzji. Real od początku przeważał, ale raził nieskutecznością. Gareth Bale nie wykorzystywał stuprocentowych okazji (patrz: 33. minuta, kiedy przejął piłkę w środku boiska po błędzie Tiago, popędził w pole karne, ale uderzył obok słupka), Cristiano Ronaldo był zupełnie niewidoczny. Gdy pod koniec pierwszej połowy Iker Casillas popełnił błąd, wyszedł z bramki i nie zdążył do niej wrócić po strzale głową Diego Godina, wydawało się, że la decima, czyli dziesiąty puchar znów pozostanie niespełnionym marzeniem.

Atletico prowadzenia oddawać nie zwykło, ale rosnącego z każdą minutą naporu rywali tym razem wytrzymać nie było w stanie. Zabrakło kilkudziesięciu sekund. Dogrywka to była już egzekucja Realu: bramki Bale'a i Marcelo, wykorzystany rzut karny Ronaldo. I coraz większe zmęczenie Atletico. Można dyskutować, czy Simeone potrzebnie ryzykował, wystawiając Diego Costę. Naturalizowany przez Hiszpanów Brazylijczyk już po dziewięciu minutach poprosił o zmianę. Może trener nie potrafił powiedzieć mu w oczy, że nie wystąpi w wymarzonym finale, może uznał, że mu się to po prostu należy, a może zwyczajnie wierzył, że niekonwencjonalne metody leczenia serbskiej doktor Marijany Kovacević rzeczywiście zdziałały cuda i Costa zespołowi się przyda. Zabieg z użyciem płynu pochodzącego z łożyska klaczy pomógł tylko na chwilę.

Ale kiedy Adrian Lopez zmieniał Costę, nikt w Atletico nie załamywał rąk. Udało się bez niego pokonać Barcelonę i awansować do półfinału, udało się przecież tydzień temu zdobyć na Camp Nou mistrzostwo. Teraz też wszystko układało się po ich myśli. Aż do tej pechowej 93. minuty. – To był najważniejszy gol w mojej karierze. Po 12 latach czekania ten tytuł smakuje wyjątkowo – cieszył się Ramos.

Real Madryt - Atletico Madryt 4:1 dogr. (1:1, 0:1)

Bramki: dla Realu - Sergio Ramos (90+3), Gareth Bale (110), Marcelo (118), Cristiano Ronaldo (120-karny); dla Atletico - Diego Godin (36).

Żółte kartki: Real - Cristiano Ronaldo, Sami Khedira, Marcelo, Sergio Ramos, Raphael Varane; Atletico - Gabi, Raul Garcia, Diego Godin, Juanfran, Koke, Miranda, David Villa.

Sędzia: Bjoern Kuipers (Holandia). Widzów 60 976.

Real Madryt: Iker Casillas - Dani Carvajal, Raphael Varane, Sergio Ramos, Fabio Coentrao (59-Marcelo) - Luka Modric, Sami Khedira (59-Isco), Angel Di Maria - Gareth Bale, Karim Benzema (79-Alvaro Morata), Cristiano Ronaldo.

Atletico Madryt: Thibaut Courtois - Juanfran, Diego Godin, Miranda, Filipe Luis (83-Toby Alderweireld) - Koke, Gabi, Tiago, Raul Garcia (66-Jose Sosa) - David Villa, Diego Costa (9-Adrian Lopez).

Piłka nożna
Najszczęśliwszy człowiek na murawie. Harry Kane doczekał się trofeum
Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Legia zdobyła Puchar Polski i uratowała sezon
Piłka nożna
Puchar Polski. Legia śrubuje rekord i ratuje sezon, Pogoń znów bez trofeum
Piłka nożna
W Liverpoolu zatrzęsła się ziemia, bo Alexis Mac Allister strzelił gola
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku