Pasja i wiara w oczach

Brazylia pokonała Kamerun 4:1 i w 1/8 finału spotka się z Chile. Meksyk po wygranej 3:1 z Chorwacją trafił na Holandię.

Publikacja: 24.06.2014 01:46

Pasja i wiara w oczach

Foto: AFP

Michał Kołodziejczyk z Recife

Louis van Gaal miał rację. To nie było w porządku, że Brazylijczycy grali swój mecz, wiedząc już o tym, że swoją grupę wygrała Holandia. Gospodarze, aby uniknąć drużyny, która w pierwszej fazie turnieju zaprezentowała się najlepiej, musieli wygrać z Kamerunem. Najlepiej jak najwyżej, bo przecież w tym samym czasie Meksyk grał z Chorwacją i wysokie zwycięstwo mogło dać mu awans do 1/8 finału z pierwszego miejsca.

Zadanie wydawało się łatwe, bo do tej pory Kamerun przegrał oba mecze, nie strzelając nawet gola. Mecz w Brasilii potwierdził jednak, że drużyna Luiza Scolariego faworytem do złota jest głównie dlatego, że gra na własnych boiskach. No i może jeszcze dlatego, że ma Neymara. Scolari wystawił najsilniejszy skład, wzmocnił atak, bo obok Freda wystąpił wracający po kontuzji Hulk. Brazylijczycy wygrali wysoko, ale znowu nie zachwycili. Pod koniec meczu ścigali się z czasem i to internet sprawił, że nie widzieliśmy kibiców z radiem tranzystorowym przy uszach.

Neymar w pierwszej połowie uderzył dwa razy. Jego strzały z 17. i 35. minuty dały gospodarzom dwa gole, ale bramkę dla Kamerunu zdobył Joel Matip i zrobiło się nerwowo. Trzeci gol Brazylijczyków padł ze spalonego – podawał David Luiz, strzelał Fred, sędzia znowu pomylił się na korzyść drużyny Scolariego. W tym czasie Meksyk remisował z Chorwacją 0:0 i sytuacja wydawała się pod kontrolą.

Wczoraj w Recife emocje były jednak większe niż podczas spotkania Brazylijczyków, bo obie drużyny miały szansę na awans. Chorwacja musiała wygrać, rywalom wystarczał remis. Było parno i duszno, Meksykanie szybciej odnaleźli się w takich warunkach. W pierwszej połowie po pięknym strzale Hectora Herrery piłka trafiła w poprzeczkę, kilka minut później w sytuacji sam na sam ze Stipe Pletikosą potknął się Oribe Peralta. Do przerwy nie padła żadna bramka, a w drugiej połowie zaczęły się gra w kości i wyścig z czasem.

Stadion wypełnił się po brzegi kibicami z Meksyku, którzy jak zawsze stworzyli niesamowitą atmosferę. Chorwatów była garstka, nie potrafili przebić się ze swoim dopingiem. Ataki Meksykanów były jak tsunami, drużyna Niko Kovaca szukała sposobu na przedostanie się pod bramkę Guillermo Ochoi na spokojnie, licząc na przewagę wzrostu Mario Mandżukicia nad obrońcami.

To było spotkanie drużyn skrzywdzonych przez sędziów. W meczu Meksyku z Kamerunem arbiter nie uznał dwóch prawidłowo zdobytych goli przez Giovanniego dos Santosa, w inauguracyjnym spotkaniu Chorwacji z Brazylią odgwizdał dla gospodarzy rzut karny z kapelusza. Wczoraj Rawszan Irmatow z Uzbekistanu także się pomylił – w 64. minucie po strzale Andresa Guardado piłkę w polu karnym ręką zatrzymał Dario Srna. Do sędziego z pretensjami rzucili się niemal wszyscy Meksykanie.

Gole dla tej drużyny były jednak kwestią czasu. W 72. minucie przypomniał o swoim istnieniu Rafael Marquez. Piłkarz, który debiutował w reprezentacji w 1997 roku, w polu karnym wyskoczył najwyżej i dał prowadzenie Meksykowi. Trzy minuty później Guardado podwyższył na 2:0, gdy Chorwaci już słaniali się na nogach. W tym czasie Brazylia prowadziła 3:1 z Kamerunem i Meksyk, by wygrać grupę i uniknąć w kolejnej fazie Holandii, potrzebował jeszcze dwóch goli. Piłkarze grali tak, jakby naprawdę w to wierzyli. Pobudzali i tak szalejącą publiczność, trener Miguel Herrera dokonywał kolejnych ofensywnych zmian. Przy trzeciej bramce, znowu z rzutu rożnego, asystował Marquez, a Pletikosę strzałem głową pokonał Javier Hernandez.

Zostało siedem minut i nie wiadomo, gdzie było goręcej – w Recife Meksyk starał się o czwartą bramkę, w Brasilii gospodarze poczuli, że tracą grunt pod nogami. Wiara Meksyku w swoje możliwości budzi szacunek i nawet jeśli się nie udało, warto było widzieć pasję w oczach tych piłkarzy i podziwiać siły, jakie w sobie znajdowali po długiej grze w oszałamiającym tempie. W ostatnich minutach Fernandinho strzelił czwartego gola dla Brazylii, a w Recife honorową bramkę dla Chorwacji zdobył Ivan Perisić. Spektakl się skończył.

Brazylia zagra w 1/8 finału z Chile w sobotę o 18 polskiego czasu. Mecz odbędzie się w Belo Horizonte. Meksyk spotka się z Holandią w niedzielę – o 18 polskiego czasu na stadionie w Brasilii.

Jak wyglądałyby wczorajsze wieczorne mecze, gdyby nie były znane wyniki grupy B? Czy piłkarzy wszystkich drużyn nakręcał strach przed Holandią? Ten turniej nie pozwala się nudzić, żal przegapić chociaż jedną akcję.

Michał Kołodziejczyk z Recife

Louis van Gaal miał rację. To nie było w porządku, że Brazylijczycy grali swój mecz, wiedząc już o tym, że swoją grupę wygrała Holandia. Gospodarze, aby uniknąć drużyny, która w pierwszej fazie turnieju zaprezentowała się najlepiej, musieli wygrać z Kamerunem. Najlepiej jak najwyżej, bo przecież w tym samym czasie Meksyk grał z Chorwacją i wysokie zwycięstwo mogło dać mu awans do 1/8 finału z pierwszego miejsca.

Pozostało 89% artykułu
Piłka nożna
Borussia Dortmund - Barcelona. Robert Lewandowski przyjeżdża do Łukasza Piszczka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain wygrywa, ale nadal stoi nad przepaścią
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Real Madryt odrabia straty. Kylian Mbappe z kontuzją
Piłka nożna
Manchester City czeka na werdykt. Ma 115 zarzutów
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Piłka nożna
Paris Saint-Germain może odpaść już w fazie ligowej. To nie jest gra komputerowa