Piotr Kowalczuk z Rzymu
Włosi bardzo obawiali meczu z Urugwajem, ale w końcu pesymizm po przegranym meczu z Kostaryką ustąpił miejsca wierze w anonsowaną przez trenera Cesare Prandellego superofensywaną Italię: z trzema obrońcami, agresywną linią pomocy i dwoma napastnikami.
Fachowcy, m.in. mistrzowie świata Beppe Bergomi i Paolo Rossi, chwalili trenera za odwagę i zacierali ręce na myśl o współpracy Mario Balotellego i Ciro Immobilego w ataku. Wszystkim też podobała się decyzja postawienia na blok obronny Juventusu, którą trener podjął ponoć za namową Andrei Pirlo. Przed meczem kapitan Gianluca Buffon przypomniał, że od pokoleń squadra azzurra gra najlepiej, gdy jest pod ścianą i zapewnił, że nie inaczej będzie tym razem. Ani Gianluca Vialli ani Billy Costacurta w studio telewizji SKY przed meczem nie dawali głowy za zwycięstwo Włochów, ale w remis wierzyli wszyscy.
Po pierwszej połowie wszyscy byli rozczarowani grą włoskiej drużyny, a szczególnie postawą Balotellego, który przegrywał wszystkie indywidualne pojedynki, a na dodatek zarobił kolejną żółtą kartkę za kolejny głupi faul. Gdy po przerwie za gwiazdora wszedł Marco Parolo, nikt nie płakał (zaraz po meczu Prandelli wyjaśnił: „Zdjąłem go, bo bałem się, że nas zostawi w dziesiątkę"). Gdy po godzinie gry zespół w dziesiątkę zostawił Claudio Marchisio, Bergomi przy mikrofonie, a po meczu wszyscy eksperci SKY Sport uznali, że za faul należała się może żółta, ale nie czerwona kartka. Argumentowali, że Marchisio nie atakował wyprostowaną nogą, że chciał blokować piłkę i nieszczęśliwie zderzył się z rywalem. Czyli że faul był, ale nie złośliwy.
Bramkę włoscy sprawozdawcy przyjęli spokojnie jako nieuchronną konsekwencję błędu sędziego i nieprzychylności niebios. Natomiast to, że Suarez ugryzł Chielliniego wszyscy uznali za skandal i hańbę, za którą Urugwajczyka powinna spotkać drakońska kara. Po meczu rozżalony Chiellini pokazawał ślady po ukąszeniu i wieszczył: „Zobaczycie, FIFA temu łobuzowi nic nie zrobi. Oni potrzebują gwiazd, a nie fair play".