Wiarę piłkarzy obu drużyn w to, że kwestia awansu nie jest jeszcze przesądzona powstrzymywała także świadomość niemieckiego spisku. Drugi mecz pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Niemcami miał zakończyć się remisem, bo przecież Juergen Klinsmann i Joachim Loew to dobrzy koledzy, przyjaciele, którzy dziesięć lat temu wspólnie zaczęli zmieniać obraz niemieckiego futbolu w wydaniu reprezentacyjnym. A remis dałby awans obu drużynom. Historia futbolu, także niemieckiego, znała już takie przypadki.
Zobacz zdjęcia z meczu Portugalia - Ghana
Spisku jednak nie było, Niemcy wygrali 1:0 po golu Thomasa Muellera, już czwartym na mundialu. W Recife nikt nie cofał nogi, piłkarze schodzili z boiska poobijani. Klinsmann oglądał mecz spokojnie, nie skakał przy bocznej linii, nie bawił się w dyrygenta. Z większością zawodników rywali zna się z 2006 roku, kiedy doprowadził reprezentację do trzeciego miejsca na świecie na mundialu w Niemczech. Wielu z nich sam wymyślił - spowodował, że uwierzyli, że mogą grać nie tylko skutecznie, ale też pięknie.
Amerykanie podczas meczu w Recife wcale nie czuli się bezpiecznie, bo nasłuchiwanie wiadomości z Brasilii na pewno podnosiło ciśnienie. Portugalia objęła prowadzenie po samobójczym golu Johna Boye'a. Asamoah Gyan wyrównał w 57 minucie, ale później zaczął się koncert Cristiano Ronaldo.
To był koncert pełen fałszywych nut. Portugalczyk sam mógł strzelić cztery gole, pudłował jednak w takich sytuacjach, że aż sam robił się czerwony ze wstydu. Strzał w poprzeczkę był trudny technicznie, ale piłkarz Realu nie radził sobie nawet w sytuacjach kiedy stał pięć metrów od bramki i miał przed sobą tylko bramkarza przeciwników. Kiedy w 80. minucie strzelił zwycięskiego gola, nawet się nie ucieszył. Dobrze wiedział, że dziesięć minut to za mało, by strzelić trzy gole i cieszyć się z wyeliminowania Stanów Zjednoczonych. Po meczu Ronaldo od razu ruszył do szatni, dopiero kiedy zatrzymał się przy linii bocznej i zobaczył, że jego koledzy dziękują za grę rywalom i wymieniają się koszulkami, postanowił do nich dołączyć.
- Dostaliśmy to, na co zasłużyliśmy. Po przegranym meczu z Niemcami 0:4 wiedzieliśmy, że trudno będzie wyprzedzić kogoś w grupie dzięki różnicy bramek. Stać nas oczywiście na więcej, moi piłkarze mają olbrzymie umiejętności, ale w Brazylii nie byliśmy sobą - mówił trener Paulo Bento. Bruno Alves przypomniał: - Jesteśmy tymi samymi piłkarzami, którzy wywalczyli awans, jesteśmy dumni z tego, że mogliśmy reprezentować nasz kraj na mundialu.