– Lekceważenie Algierii to największy błąd, jaki możemy popełnić – powtarzał Joachim Loew. Trener długo analizował grę rywali, ale jego piłkarze nie spodziewali się chyba, że sprawią im oni aż takie kłopoty.
Niemcy zaczęli bardzo nerwowo, tracili piłkę, mieli problemy z jej odbiorem. Wydawało się, że wyszli na boisko bez obrony. Manuel Neuer musiał wybiegać poza pole karne, by naprawiać błędy kolegów. Widać było brak Matsa Hummelsa (grypa), na środku obrony zastąpił go Jerome Boateng i raczej szybko znów na tej pozycji nie zagra.
Trybuny gwizdały, niemiecka maszyna rozpędzała się bardzo powoli. – Wielkie turnieje to maraton, a nie bieg na 100 metrów – przypominały się słowa Loewa. Jego zawodnicy przyspieszyli dopiero przed przerwą. Próbował Mesut Oezil, próbował Toni Kroos, najlepszej okazji nie wykorzystał Mario Goetze i na drugą połowę już nie wyszedł (zmienił go Schuerrle).
Bramkarz Algierii Rais M'Bolhi imponował interwencjami, chyba długo już w CSKA Sofia nie pogra. Parada po strzale głową Muellera powinna się znaleźć w filmie wspomnieniowym z tego mundialu. Tak jak kombinacyjny sposób wykonania rzutu wolnego przez Niemców, z którego zapamiętamy głównie upadek Muellera tuż przed próbą przeskoczenia nad piłką.
Po porażce w pierwszym meczu turnieju z Belgią (1:2) selekcjoner Algierii Vahid Halilhodzić mówił, że jego piłkarzom do szczęśliwego zakończenia zabrakło doświadczenia i sił. Wczoraj nie brakowało im ani jednego, ani drugiego. Nawet kiedy chwilę po rozpoczęciu dogrywki stracili gola, po dośrodkowaniu Muellera i strzale z bliska Schuerrle, nie zwątpili. Nadziei nie odebrało im także trafienie Oezila minutę przed końcem. Odpowiedzieli bramką Abdelmoumene Djabou i wracają do domu z podniesioną głową.