Niemcy nie grają wielkiego futbolu, ale poza pierwszym meczem, który wygrali 4:0 z Portugalią, idą po złoto tą samą drogą, którą cztery lata temu w RPA podążali Hiszpanie. Skromnie, powoli, nieprzekonująco, ale jednak do przodu. 2:1 z Algierią i gwizdy, teraz 1:0 z Francją, też bez fajerwerków. Jedyny gol meczu padł w 12. minucie, kiedy Mats Hummels wygrał walkę w powietrzu z Raphaelem Varanem i wykorzystał świetne podanie Kroosa z rzutu wolnego. Później Niemcy cofnęli się na własną połowę, nie był to zły pomysł, bo Francuzi chcieli ten mecz wygrać przede wszystkim kontratakiem.
Publiczność na Maracanie wspierała Francuzów dlatego, że Brazylijczycy boją się ich mniej niż Niemców, a ze zwycięzcą tego meczu gospodarze mogą zmierzyć się we wtorkowym półfinale w Belo Horizonte.
Jednak także Niemcy w Rio mogli liczyć na doping, bo Brazylijczycy kochają swoją reprezentację, ale jeszcze bardziej kluby. Rezerwowe stroje piłkarzy Loewa są identyczne z tymi, które nosi drużyna Flamengo. Być może to celowy zabieg, by kupić sobie pół miasta, w którym odbędzie się finał?
Przed meczem piłkarze obu drużyn uciekali od powoływania się na historię. Mówili, że chcą napisać swoją, a faulu Haralda Schumachera na Patricku Battistonie nie pamiętają. Francuzi przegrali jednak z Niemcami dwa półfinały mistrzostw świata – w 1982 i 1986 roku i tym razem chcieli wygrać ze złymi duchami. Ucieczki od powoływania się na historię po meczu w obozie zwycięzców już jednak nie było. Hummels, który strzelił decydującego gola, powiedział trochę bezczelnie: – No to teraz Francuzi mają kolejną traumę.
Drużyna Didiera Deschampsa oddała więcej strzałów na bramkę, grała bardzo solidnie i na pewno we Francji zostanie przywitana ciepło. Deschampsowi udało się przede wszystkim to, że pierwszy raz od dawna w kadrze zapanowała dobra atmosfera – nie było kłótni, wyzwisk, a to przyniosło niezły sportowy wynik.
Trener Francuzów, który przed meczem przekonywał, że to jego drużyna jest faworytem, po ostatnim gwizdku nie był załamany. On ma jeszcze wiele do zrobienia, przywiózł do Brazylii młodą drużynę, która za cztery lata na mundialu może być jeszcze silniejsza.