„Uff, tylko 0:3" – skomentował porażkę z Holandią jeden z brazylijskich portali internetowych. Kiedy w 16. minucie Daley Blind strzelał gospodarzom drugą bramkę, można było mieć obawy, że Canarinhos skończą tak jak w półfinale z Niemcami (1:7).
Dwie najwyższe porażki reprezentacji na mundialu w ciągu czterech dni: trudno o gorsze upokorzenie. – Nie graliśmy źle – zaskoczył trener Luiz Felipe Scolari – ale pierwszy gol padł tak szybko, że wstrząsnął drużyną. Nie wiem, czy to nie był błąd sędziego.
Djamel Haimoudi, arbiter z Algierii, rzeczywiście w tej sytuacji się pomylił. I to dwukrotnie. Jedenastkę podyktował pochopnie, bo Arjen Robben został sfaulowany jeszcze przed polem karnym, a Thiago Silvie zamiast żółtej kartki powinien dać czerwoną.
Haimoudi nie odgwizdał też spalonego przy golu Blinda. I to nie był jego ostatni błąd. „W tym melancholijnym pożegnaniu nawet sędziowanie było słabe" – podsumowują brazylijskie media, ale w przeciwieństwie do trenera nie szukają wymówek.
„O Globo" i „Correio Braziliense" piszą o ubóstwie zespołu Scolariego, „O Tempo" dodaje: „Byliśmy łatwym łupem dla Holendrów". Wszyscy zauważają niewytłumaczalnie słabą postawę Silvy i Davida Luiza (błąd przy drugiej bramce), środkowych obrońców, za których Paris Saint-Germain zapłaciło prawie 100 mln euro. Były mistrz świata Tostao twierdzi, że piłkarze zapomnieli, jak wygląda gra zespołowa.