Przed rokiem o tej porze Legia spotkała się z drużyną walijską, którą miała pokonać bez problemów, a łatwo wcale nie było.
Irlandczycy nie wydają się przeciwnikiem trudnym i jeśli Legia ma awansować do Ligi Mistrzów, to taki mecz powinien być rozgrzewką. Liga irlandzka jest słabsza od polskiej, a w drużynie Saint Patrick (święty Patryk jest patronem Irlandii) nie ma ani jednego zawodnika rozpoznawalnego dalej niż na wyspie.
Najbardziej znany jest trener – 54-letni Liam Buckley pracuje w klubie od dwóch lat. Jako piłkarz grał m.in. w Shamrock Rovers, belgijskim Waregem, Racingu Santander i St. Patrick. Dwukrotnie wystąpił w reprezentacji Irlandii (1984 r.). Jeden z tych meczów rozegrał przeciw Polsce. Wszedł na ostatnie dziesięć minut za Franka Stapletona w bezbramkowym meczu towarzyskim w Dublinie.
Ponieważ klub należy do irlandzkiej czołówki (dziewięć tytułów mistrza kraju), ma też doświadczenie międzynarodowe. Polega ono na tym, że bierze udział w rozgrywkach pucharowych często, ale wygrywa rzadko i zwykle jeszcze w wakacje ma te doświadczenia za sobą. Przed rokiem w pierwszej rundzie eliminacyjnej St. Patrick został wyeliminowany przez Żalgiris Wilno trenera Marka Zuba.
Trudno powiedzieć, jak zagra Legia. W porównaniu z poprzednim sezonem jest teoretycznie wzmocniona. Z klubu nie odszedł nikt z pierwszej jedenastki (najczęściej, ale nie zawsze, grał w niej Daniel Łukasik, który przeniósł się do Lechii). Przyszli natomiast znani z polskich boisk napastnik Arkadiusz Piech (z Zagłębia Lubin), obrońca Igor Lewczuk (z Zawiszy) oraz pomocnik Mateusz Szwoch (z Arki). Zostali wszyscy piłkarze, którzy zdobyli tytuł mistrza. Nie wiadomo tylko, czy w Legii wciąż będzie grał Vladimer Dwaliszwili.