To już nie jest ta sama drużyna co dawniej – Celtic najlepsze lata ma za sobą. Takie głosy słychać w Szkocji przed meczem z Legią w trzeciej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów. Jest w tym ziarno prawdy, ale to, że mistrzowie Szkocji muszą stawić czoło pewnym problemom, nie oznacza, że drżą przed legionistami. Celtic wciąż budzi szacunek, nawet u silniejszych rywali.
W tym roku katolicki klub z Glasgow zdobył trzecie z rzędu, a 45. w historii mistrzostwo Szkocji. W lidze wygrał 31 z 38 meczów, przegrał tylko raz. I niewiele wskazuje, by w najbliższym czasie hegemonia Celticu miała zostać przerwana. Odkąd w 2012 roku jego lokalny rywal Rangers FC został zdegradowany za długi do trzeciej dywizji, The Bhoys w krajowych rozgrywkach nie mają konkurencji.
Paradoksalnie mistrzom Szkocji ten stan rzeczy tylko zaszkodził. Klubowa kasa powoli zaczyna świecić pustkami. Ludzie nie stoją już w kolejkach po karnety, które gwarantowały obejrzenie meczu derbowego. Teraz, gdy Rangersi walczą o byt w niższych ligach, kibice już tak chętnie nie zasiadają na trybunach stadionu Celtic Park.
Pieniędzy na koncie coraz mniej, więc władze klubu oszczędzają. Nie wydają milionów funtów na transfery. Chcą tanio kupić, a drogo sprzedać. Albo w ogóle nie kupować i radzić sobie z tym, co jest pod ręką.
Temu niełatwemu zadaniu ma podołać nowy menedżer – Ronny Deila. Norweg w czerwcu tego roku zastąpił Neila Lennona, który po czterech latach opuścił Glasgow, ponieważ irytowały go ciągłe cięcia finansowe.