To pierwsze spotkanie o punkty zespołu Adama Nawałki. Nasi piłkarze wiedzą, że są lepsi, nie mogą jednak popaść w samozadowolenie i rywala zlekceważyć. Grzegorz Krychowiak zapewnia, że tak się nie stanie. – W takim meczu mamy więcej do stracenia niż zyskania. Jedziemy do Faro po trzy punkty i nie ma innej opcji niż zwycięstwo. Tymczasem oni grają o życie, będą biegać za dwóch – twierdzi pomocnik Sevilli.
Prawda jest taka – tylko wysokie zwycięstwo z debiutującymi w rozgrywkach UEFA rywalami da reprezentacji Polski nieco spokoju.
Polscy piłkarze powtarzali przez cały tydzień, że to nowe rozdanie, że zaczynają pisać nową historię. Tymczasem podczas zgrupowania widzieliśmy w większości doskonale znane twarze – graczy naznaczonych porażką w eliminacjach mistrzostw świata 2014. Jest nawet sześciu, którzy wnukom opowiadać będą o tym, jak przegrali Euro 2012.
– Wynieśliśmy dużo doświadczeń z przegranych eliminacji do mundialu, jesteśmy o nie mądrzejsi – analizuje Krychowiak. – Oczywiście nie mogę powiedzieć, że niewiele nam brakowało do awansu, bo przegraliśmy tyle spotkań, że byłoby to niepoważne. Ale w wielu meczach decydowały detale. Tyle punktów nam się gdzieś wymknęło. Szczególnie w drugiej fazie eliminacji. Weźmy chociażby mecz z Ukrainą, gdy stwarzaliśmy dużo dobrych sytuacji, a straciliśmy bramkę, bo ktoś się poślizgnął, piłka mu przeszła po głowie i przegraliśmy jedną bramką. Albo mecz na wyjeździe z Mołdawią, gdy mieliśmy kilkanaście okazji, trafiliśmy w słupek, skończyło się zaś remisem. Były mecze jak z Czarnogórą u siebie, kontrolowaliśmy całkowicie to spotkanie, wszystko było w naszych rękach, ale straciliśmy gola po jednej kontrze. Te doświadczenia muszą zaprocentować – kończy Krychowiak.
Po dotychczasowych meczach rozegranych przez reprezentację Nawałki trudno się pokusić o wskazanie, czym ta drużyna ma się różnić od zespołu Waldemara Fornalika. Wykonawcy niemal ci sami, a ustawienie taktycznie właściwie identyczne. Z Gibraltarem zagrają co prawda dwaj napastnicy, obok Roberta Lewandowskiego wystąpi Arkadiusz Milik, ale jest niemal pewne, że na mecze z silniejszymi rywalami selekcjoner wróci do poprzedniej koncepcji i Lewandowski w ataku będzie sam.