Mecz z Niemcami wydaje się misją samobójczą, chociaż oczywiście nikt ze sztabu szkoleniowego ani z piłkarzy tego nie przyzna. Jeśli zawodnicy liczą na nieco bardziej ulgowe podejście rywali do najbliższego spotkania, niech natychmiast o tym zapomną. Nowi mistrzowie świata nie zwykli przegrywać w meczach eliminacyjnych. Lekceważenie rywala nie wchodzi w grę – to niezgodne z niemiecką solidnością.
Reprezentacja Niemiec w 105-letniej historii przegrała tylko dziewięć meczów w kwalifikacjach do wielkich turniejów: w eliminacjach mistrzostw świata dwa, a w kwalifikacjach do Euro siedem. W tym stuleciu zdarzyło się to tylko raz – w 2007 roku, gdy w Monachium pokonali ich Czesi 3:0. Od tamtej pory – przez ponad 30 spotkań eliminacyjnych – zawodnicy Joachima Loewa nie schodzili z boiska pokonani.
Ta statystyka pokazuje tylko, jak ciężkie zadanie czeka Polaków. Nawet zdobycie punktu będzie wielkim sukcesem.
Niemcy są w lekkiej przebudowie – po mistrzostwach świata kariery zakończyło kilku kluczowych zawodników, doszły kontuzje innych. To nie jest najsilniejsza drużyna, na jaką stać naszych zachodnich sąsiadów. Wciąż jest jednak piekielnie silna.
Ofensywną czwórkę stanowić prawdopodobnie będą wciąż zmieniający się pozycjami Andre Schuerrle, Mario Goetze, Mesut Oezil i Thomas Mueller. W reprezentacji Nawałki żelazną parę stoperów stanowią Kamil Glik i Łukasz Szukała. Obaj są wysocy – 26-letni zawodnik Torino ma 190 centymetrów wzrostu, jego partner z formacji jest jeszcze o 8 centymetrów wyższy. Obaj jednak nie należą do sprinterów i nie są specjalnie zwrotni. A ruchliwość i dynamika mogą być kluczowe, bo Niemcy grają niezwykle szybko i agresywnie nawet pod bramką przeciwnika.