Jeden z ideologów Barcy, kataloński pisarz Manuel Vazquez Montalban, napisał: „Potrzebujemy wielkiego Realu, by czerpać pewność ze zwycięstw i porażek. Nie ma nic bardziej przygnębiającego, niż wyobrazić sobie przyszłość ze słabym Realem. Gdyby tak się stało, zwiędłaby też Barcelona". Dziś jego życzenie się spełnia, obie drużyny są znakomite.
Utarło się przekonanie, że madrycki klub był oczkiem w głowie generała Franco i dzięki temu między 1955 a 1960 rokiem sięgnął po pięć pierwszych Pucharów Europy. Oczywiście Real mógł liczyć na pomoc i względy dyktatora, ale jego rola została zdemonizowana. Legenda mówi, że to po interwencji Franco do Madrytu z Barcelony została wykradziona pierwsza supergwiazda w dziejach futbolu Alfredo di Stefano. Zawodnik, który sprawił, że Real zamienił się w pierwsze mocarstwo hiszpańskiej i europejskiej piłki. Tymczasem to Barca pokpiła sprawę.
Di Stefano zdążył rozegrać w Barcelonie kilka meczów, żaden z nich nie był jednak oficjalny – a działacze klubowi organizowali je specjalnie po to, by Argentyńczyk czekający na wyrok FIFA w kwestii transferu nie zgnuśniał. Di Stefano był zawodnikiem River Plate Buenos Aires, gdy w 1949 roku w Kolumbii powstała nielegalna liga kaperująca najlepszych zawodników z Ameryki Południowej i niepłacąca ich dotychczasowym pracodawcom ani grosza. Di Stefano trafił do Millonarios Bogota. Po interwencji FIFA orzeczono, że wszyscy piłkarze, którzy trafili do pirackiej ligi, będą musieli po upływie kontraktów z Kolumbijczykami wrócić do klubów, z których odeszli. W styczniu 1955 roku di Stefano miał się więc zameldować z powrotem w River Plate. Millonarios zarabiali dzięki meczom pokazowym. To na turnieju w Madrycie w 1952 roku zorganizowanym na 50-lecie Królewskich Di Stefano zachwycił zarówno przedstawicieli Realu, jak i Barcelony.
Największy błąd Barcy
Real był klubem z aspiracjami, ale bez sukcesów. Od czasu gdy liga w 1939 roku wznowiła rozgrywki po wojnie domowej, nie zdobył żadnego mistrzostwa. Barcelona sięgała po tytuł już trzy razy, a jej największą gwiazdą był Ladislao Kubala. Di Stefano miał stworzyć z Węgrem atak marzeń. Wysłannicy Barcy dogadali się z River Plate, płacąc Argentyńczykom ?4 miliony pesos, i 22 maja 1953 roku Alfredo di Stefano wylądował w Madrycie, by stamtąd udać się samochodem (z noclegiem w Saragossie) do stolicy Katalonii. O całej sprawie dowiedział się jednak Alfredo Senior – prezes Millonarios, którego zawodnikiem do końca 1954 roku był di Stefano – i zablokował transfer.
Rozpoczęło się przeciąganie liny, w które coraz aktywniej włączał się Real. Wysłannicy Barcy spotkali się w Bogocie z Seniorem, który zażądał ?27 tysięcy dolarów (1,3 miliona pesos, czyli 1/3 tego, co Katalończycy zapłacili River) za odstąpienie swoich praw do zawodnika. Prezes Marti Carreto uznał tę propozycję za nie do przyjęcia. Problemów z wyłożeniem takiej sumy nie miał za to Real.