50. minuta meczu. Sławomir Peszko podaje przed pole karne do Milosa Krasicia, ten decyduje się na strzał, a technicznie kopnięta piłka wpada do bramki Arkadiusza Malarza. Kibice na stadionie szaleją z radości, strzelec gola najpierw przybija piątki z kolegami, a zaraz potem grozi palcem w stronę sektora fanów z Warszawy, jakby chciał powiedzieć: „jeszcze nie czas na świętowanie”. Bo Legia do Gdańska przyjechała po tytuł – gdyby wygrała, nie musiałaby nawet oglądać się na drugiego w tabeli Piasta Gliwice i mogłaby szykować się do mistrzowskiej fety na stołecznej Starówce.
Tyle że Legia, być może w kluczowym momencie sezonu, zawiodła. Trzy dni po tym, gdy rozgromiła u siebie Piasta Gliwice aż 4:0, dała się ograć Lechii 0:2 – zanim bramkę zdobył Krasić, w pierwszej połowie uczynił to Peszko. Kiedy w drugiej połowie sędzia wyrzucił z boiska Igora Lewczuka, było już pewne, że warszawiacy muszą schować szampany z powrotem do lodówki. Mało tego. Zespół Stanisława Czerczesowa nie był w środę nawet bliski wygranej, dał się Lechii zdominować. Być może nawet nieco z winy samego szkoleniowca Legii, który w ważnym meczu postawił na rezerwowych: Michała Masłowskiego, Michaiła Aleksandrowa czy Stojana Vranjesa. Nawet, gdy jego drużyna przegrywała, wpuścił na boisko niedoświadczonego Michała Kopczyńskiego, a prócz niego dwóch obrońców – Łukasza Brozia i Bartosza Bereszyńskiego.
– Fantastyczna sprawa. Wygraliśmy z Legią i wciąż liczymy się w walce o europejskie puchary. Ostatnia kolejka zapowiada się pasjonująco. Czekamy na mecz z Cracovią z niecierpliwością – powiedział na antenie Canal+ kapitan Lechii Sebastian Mila. – Wiemy, jak mocnym rywalem jest Legia, ale wygrał zespół zdecydowanie lepszy – dodał Michał Chrapek.
Piłkarze z Warszawy znów przeżyli w Gdańsku traumę. Stracili tu szansę na tytuł w końcówce sezonu 2011/12, a na finiszu rozgrywek w 2014 roku zostali pozbawieni złudzeń, że uda im się jeszcze dogonić Lecha Poznań. – Jedziemy zdjąć klątwę – mówił przed środowym meczem Michał Kucharczyk. Nie udało się. Czy nietrafione decyzje Czerczesowa ze środowego meczu także mogą kosztować Legię tytuł? Choć wciąż wszystko jest w rękach legionistów (jeśli wygrają w ostatniej kolejce z Pogonią, to i tak zdobędą tytuł), to presja urosła do potężnych rozmiarów.
Tym bardziej że swój mecz wygrał Piast Gliwice. Trzy dni po dramatycznej porażce w Warszawie, zespół Radoslava Latala wygrał z Ruchem w Chorzowie. Pewnie, 3:0, a bramki zdobyli Josip Barisić, Martin Nespor i Bartosz Szeliga. Ich sen o mistrzostwie wciąż więc trwa. Gliwiczanie zrównali się punktami z Legią, ale jej nie wyprzedzają. Zdobędą tytuł jeśli w ostatniej rundzie spotkań wygrają u siebie z Zagłębiem Lubin, a Legia straci punkty w starciu w Warszawie z Pogonią Szczecin.