Pierwszy raz wstyd nam było, gdy goście wybiegli na rozgrzewkę, a powitał ich przeraźliwy gwizd. Nieobytym z futbolowymi realiami trzeba przypomnieć, że nie chodzi o klub wobec Polski wrogi, wprost przeciwnie.
W Dortmundzie gwiazdą stał się chłopak z Warszawy Robert Lewandowski, wielkie kariery zrobili Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Borussia nazywana była nawet Polonią Dortmund. Ten gwizd był pierwszym dowodem, że Legia to prowincjonalny i zakompleksiony gospodarz. Kibole Legii nigdy nie byli w stanie wojny z Dortmundem, bo ich klub i Borussia poruszały się na różnych piłkarskich orbitach, to powitanie miało po prostu pokazać, że kibicowska Żyleta rywali nienawidzi a priori, jeszcze zanim oni upokorzą Legię na boisku.
Współwłaściciel klubu, dystyngowany harvardczyk Dariusz Mioduski twierdzi, że nie rozumie tych, którzy na jego stadionie wzniecają burdy i atakują kibiców gości gazem. Gdyby zapytał swego biznesowego partnera Bogusława Leśnodorskiego (dla kiboli „Leśny”), ten by mu pewnie wyjaśnił, bo to jego świat, ale widocznie rozmawiają tylko o kasie.
Niestety, na pomoc z żadnej innej strony pan Mioduski liczyć nie może. Prezydent Andrzej Duda dziękuje środowisku kibicowskiemu za patriotyczne zaangażowanie. I tam gdzie ja widzę osiłka z symbolem państwa podziemnego wytatuowanym na karku, wznoszącego chamskie okrzyki, a po chwili intonującego hymn w momentach, które do tego zupełnie nie pasują, on widzi prawdziwego patriotę. Pielgrzymkę kibiców kościelne władze przyjmują w Częstochowie i nie słychać tam wezwań do umiaru, braterstwa i pojednania, tylko pochwałę za obronę naszych wartości.