Stefan Szczepłek: Za wcześnie na spokój

W czwartek Polacy grają w Rydze z reprezentacją Łotwy. Łotysze przegrali wszystkie eliminacyjne mecze, stracili w nich 21 goli, a zdobyli tylko jednego.

Publikacja: 08.10.2019 21:00

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek

Foto: Shutterstock

Ściślej rzecz biorąc, ten jedyny padł po samobójczym strzale macedońskiego obrońcy. Z wszystkich 55 reprezentacji, które przystąpiły do eliminacji mistrzostw Europy, tylko San Marino ma gorszy bilans.

Z kolei Polska z czterema zwycięstwami, remisem i jedną porażką jest w luksusowej sytuacji. Powinniśmy więc niespiesznie przygotować sobie herbatę, usiąść przed telewizorem i spokojnie czekać na gole Roberta Lewandowskiego i jego kolegów w Rydze.

Teoretycznie tak. Tyle że trudno mieć do naszej drużyny zaufanie. Należą się jej pochwały za cztery zwycięstwa z rzędu, niektóre wyszarpane po przeciętnej, ale przecież skutecznej grze. Nabraliśmy wiary, bo te zwycięstwa przyszły wtedy, kiedy były najbardziej potrzebne: po serii sześciu spotkań bez wygranej.

I kiedy wydawało się, że zawodnicy dogadali się między sobą, a trener z nimi, i będzie jeszcze lepiej, zaczęły się problemy. Najpierw w Lublanie, potem w Warszawie. W ostatnim meczu z Austrią Polacy zagrali wyjątkowo słabo, zostali stłamszeni, przez długie minuty ograniczali się do panicznego wybijania piłki jak najdalej od naszego pola karnego. To nie wynikało z przyjętej taktyki, tylko z niemożności.

W tej sytuacji Jerzy Brzęczek stał się łatwym celem ataków. Przed nim przeżywali to wszyscy trenerzy reprezentacji. Wojciech Szczęsny dał na Twitterze wyraz swojej frustracji z powodu zajęcia miejsca na ławce rezerwowych, mimo że Łukasz Fabiański, na którego selekcjoner postawił, był w meczu z Austrią najlepszym zawodnikiem naszej drużyny.

Zaczęły się normalne po porażkach pytania, które padały i kilka lat temu: dlaczego Robert Lewandowski strzela w Bayernie, a w reprezentacji przestał? I jakoś odpowiedź, że w Bayernie ma lepszych partnerów, nie do wszystkich trafia. Lepiej wytłumaczyć to brakiem chemii, bo na to nie trzeba żadnych dowodów.

Krzysztof Piątek przestał zdobywać bramki w Milanie i ci, którzy widzieli już w nim drugiego Lewandowskiego, nie bardzo wiedzą, co mówić i pisać. Arkadiusz Milik, fakt, że po kontuzji, jest już rezerwowym w Napoli, a Piotr Zieliński wciąż jest i tam, i w kadrze na etapie rozgrzewki. Jana Bednarka już nie kreuje się na nowego Władysława Żmudę, bo w Canal+ można zobaczyć, jak daje (a raczej nie daje) sobie radę w Premier League. Kamil Glik w ostatnim, przegranym, meczu AS Monaco z Montpellier uznany został za najsłabszego w swojej drużynie. Nie pierwszy raz.

Najlepsi łotewscy piłkarze również pracują w zachodnich drużynach, ale nie odgrywają w nich znaczących ról. Wśród powołanych jest aż 11 zawodników, którzy występowali w polskich klubach, jednak poza Denissem Rakelsem żaden nie zapadł nam w pamięć.

Z anonimową piłkarską reprezentacją 2-milionowego kraju, gdzie kiedyś były polskie Inflanty, Polacy powinni się uporać. Tyle że Łotysze kiedyś wygrają, tak jak wygrali już przed laty w Warszawie. Oby nie w czwartek.

Ściślej rzecz biorąc, ten jedyny padł po samobójczym strzale macedońskiego obrońcy. Z wszystkich 55 reprezentacji, które przystąpiły do eliminacji mistrzostw Europy, tylko San Marino ma gorszy bilans.

Z kolei Polska z czterema zwycięstwami, remisem i jedną porażką jest w luksusowej sytuacji. Powinniśmy więc niespiesznie przygotować sobie herbatę, usiąść przed telewizorem i spokojnie czekać na gole Roberta Lewandowskiego i jego kolegów w Rydze.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił