Doszło do niej kilkanaście dni po rezygnacji Dariusza Wdowczyka z funkcji trenera Wisły. Żeby trener z własnej woli odszedł z klubu, trzeba kataklizmu. I właśnie coś takiego dzieje się teraz w Wiśle. Dopóki właścicielem klubu był Bogusław Cupiał, niezależnie od spadającej na niego co pewien czas krytyki za egzotyczne pomysły, można było przynajmniej mówić o mocnych podstawach finansowych.
Dziś problemy ma większość klubów, ale w Wiśle stało się coś gorszego – faktycznie władzę przejęło kibolstwo. Jaki ambitny trener zechce podjąć się pracy w klubie, w którym nie tylko nie płacą, ale jeszcze bandyterka poklepuje po plecach i daje do zrozumienia, że to ona podejmuje decyzje? Kilka innych klubów jest o krok od takiego stanu. Większościowy właściciel Legii Dariusz Mioduski bierze pod uwagę możliwość wycofania się i mówi wprost, że nie czuje się bezpiecznie. Jego żona zrezygnowała ze społecznej funkcji prezesa Fundacji Legia, zajmującej się promocją klubu. Kibolstwo, pod rządami PiS świadome bezkarności, podnosi głowy w Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu. To wszystko nie wróży niczego dobrego.