Pogoń nie sypała przed bramką szańców, wysyłała na front szybkie małe oddziały – a nuż uda im się coś ustrzelić. Nic z tego. Spas Delew, który kilka dni temu zdobył dwa gole dla Bułgarii w meczu z Holandią, w Warszawie nie był nawet w stanie naładować karabinu. Wprawdzie dowódca legijnej reduty Michał Pazdan trafił do lazaretu, ale wylizał się z ran Jakub Rzeźniczak i przejął obowiązki towarzysza z okopów. Obydwaj dowódcy Jacek Magiera i Kazimierz Moskal sami znają zapach prochu, bo każdy z nich spędził wiele lat na frontach ekstraklasy. Darzą się szacunkiem, bo dobrze wiedzą, na czym ta robota polega.