Reklama

Brzęczek ma wsparcie

Zwycięstwo w Jerozolimie zapewniło naszej reprezentacji pierwsze miejsce w grupie. We wtorek w Warszawie ostatni mecz eliminacji Euro 2020, ze Słowenią.

Aktualizacja: 17.11.2019 20:59 Publikacja: 17.11.2019 19:41

Piłkarz angielskiego Derby County Krystian Bielik (z lewej) staje się mocnym punktem reprezentacji

Piłkarz angielskiego Derby County Krystian Bielik (z lewej) staje się mocnym punktem reprezentacji

Foto: AFP, Jack Guez

Polskich piłkarzy nie zdeprymowały informacje o atakach rakietowych na Izrael. Skoncentrowali się na futbolu, a zaczęli mecz w takim stylu, że to gospodarzom grać się odechciało. Trzecia minuta: piłkę po strzale Piotra Zielińskiego odbił bramkarz Ofir Marciano, dobitkę Sebastiana Szymańskiego również, wywalczyliśmy rzut rożny, po którym gola zdobył Grzegorz Krychowiak.

Czego trzeba więcej? Nie przypominam sobie ważnego meczu, w którym reprezentacja, po zdobyciu szybkiego prowadzenia, poniosłaby porażkę. Tak w czasach Kazimierza Górskiego zdominowaliśmy na mundialu Argentynę, w czasach Antoniego Piechniczka – NRD w Lipsku, a Jerzego Engela – Ukrainę w Kijowie.

Zmieniają się trenerzy, piłkarze, ale wola walki i umiejętność utrzymania przewagi pozostają. Izraelczycy nie bardzo wiedzieli, w jaki sposób odpowiedzieć, ponieważ musieli skupić się na obronie po kolejnych atakach Polaków. W pierwszej połowie oddali oni na bramkę dziewięć strzałów. Jeden przyniósł nam gola.

Nie ma co się czepiać

W przerwie można było sobie zrobić herbatę i spokojnie czekać na drugą połowę. Przewaga, jaką osiągnęliśmy, była ogromna, gospodarze nie wiedzieli, co z tym zrobić, a ich as, król strzelców eliminacji (11 goli w dziewięciu meczach), Eran Zahavi chyba ani razu nie kopnął piłki.

Problem w tym, że ta przewaga nie przełożyła się na następne gole. Słaba skuteczność pozostaje stałym mankamentem reprezentacji. Wygrywamy, ale nie ustanawiamy rekordów strzeleckich. Jednak nie ma co się czepiać, skoro z dziewięciu meczów eliminacyjnych Polska wygrała siedem, strzeliła piętnaście bramek, a straciła tylko trzy.

Reklama
Reklama

Wydawało się, że sytuacja ulegnie zmianie po wejściu na boisko Roberta Lewandowskiego. Ponieważ ma on drobny problem zdrowotny, uzgodnił z trenerem, że nie wyjdzie na boisko od początku. Wszedł w 63. minucie. Krótko grał w ataku z Krzysztofem Piątkiem, z czego nic nie wynikało, a potem sam. Był bliski strzelenia bramki w ostatniej minucie, ale się nie udało.

Paradoks polega na tym, że tym razem bez Lewandowskiego drużyna grała bardzo dobrze. Krystian Bielik dopiero po raz trzeci wystąpił w pierwszej reprezentacji, a wydaje się, że jest już jej mocnym punktem. 21-letni zawodnik zachowywał się jak rutyniarz. Jego umiejętność odbioru piłki, wyjścia z nią z pola karnego, to jest to, czego reprezentacji brakowało.

Krychowiak znowu zagrał bardzo dobrze, strzelił bramkę, jest najlepszym polskim zawodnikiem ostatnich pięciu meczów. Mógłby już teoretycznie odcinać kupony od sławy, a on pracuje, bo chce być ważną częścią reprezentacji.

Kamil Glik miewa problemy w przeciętnym AS Monaco, ale w reprezentacji nigdy nie zawodzi. Jan Bednarek bierze udział w meczu ligowym, w którym jego Southampton przegrywa z Leicester 0:9, ale w drużynie narodowej też na ogół dobrze się spisuje.

Tomasz Kędziora chyba już wywalczył miejsce na prawej obronie. Arkadiusz Reca sam przyznał, że wszystko dobre, co dzieje się teraz w jego karierze, zawdzięcza przejściu z Atalanty do SPAL. Przez rok niepowodzeń i bolesnych krytyk nie załamał się tylko dlatego, że wierzył w niego Jerzy Brzęczek.

Kilka minut strachu

Tacy piłkarze jak Reca i planowo rozwijający się w Dynamie Moskwa Sebastian Szymański pójdą za trenerem w ogień, bo on w nich nie tylko wierzy, ale i ustawia tak, aby reprezentacja mogła wygrywać. A to, że robi to czasami wbrew rozmaitym „fachowcom", tylko kadrę cementuje.

Reklama
Reklama

W Jerozolimie nerwowo było jedynie w ostatnich kilku minutach, po przerwaniu meczu, w wyniku wtargnięcia na boisko kilku kibiców. W połączeniu z dość pechowo straconą – ale jednak obciążającą obrońców – bramką i nagłym przypływem wiary u Izraelczyków, można było kilka minut drżeć o wynik. Nasi piłkarze przestali panować nad sytuacją. Ale wygrali i bez względu na wynik meczu ze Słowenią pozostaną liderem grupy.

Grupa G

Izrael – Polska 1:2 (0:1)

Bramki – dla Izraela: M. Dabbur (88); dla Polski: G. Krychowiak (4), K. Piątek (54). Sędziował M. Gestranius (Finlandia).

Widzów 16 700.

Izrael: Marciano – Dasa, Tibi, Bitton, Taha (42' Haziza), Ben Harush (65' Menachem) – Kayal (79' Elmkies), Glazer, Natcho – Dabbur, Zahavi.

Polska: Szczęsny – Kędziora, Glik, Bednarek, Reca – Bielik, Krychowiak (84, Furman) – Frankowski, Zieliński, Szymański (63, Lewandowski) – Piątek (70, Klich). Słowenia – Łotwa 1:0 Austria – Macedonia Północna 2:1

Reklama
Reklama

Tabela

1. Polska 9 22 15-3

2. Austria 9 19 19-8 3. Słowenia 9 14 14-8

4. Macedonia Płn. 9 11 11-3

5. Izrael 9 11 16-17

Reklama
Reklama

6. Łotwa 9 00 2-28

Do finałów awansowały już Polska i Austria

We wtorek grają:

Polska – Słowenia (20.45, TVP 1, TVP Sport, Polsat Sport);

Łotwa – Austria (20.45, Polsat Sport Premium 2);

Reklama
Reklama

Macedonia Północna – Izrael (20.45).

Piłka nożna
Zinedine Zidane bliżej powrotu na trenerską ławkę. Jest ustne porozumienie
Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Piłka nożna
Liga Konferencji. Z Armenii na tarczy, w Białymstoku bez kompleksów
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama