Paryż 2024. Iga Świątek wygrała z Diane Parry, ma awans

Iga Świątek wygrała z Diane Parry i awansowała do trzeciej rundy turnieju olimpijskiego. Odpadł Rafael Nadal, który w meczu gigantów tenisa przegrał z Novakiem Djokoviciem.

Publikacja: 30.07.2024 04:30

Iga Świątek wygrała w drugiej rundzie z Diane Parry 6:1, 6:1

Iga Świątek wygrała w drugiej rundzie z Diane Parry 6:1, 6:1

Foto: Martin BERNETTI/AFP

Trzy lata temu w Tokio po meczu drugiej rundy prawdopodobnie zobaczyliśmy w Świątek człowieka bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Polka przegrała z Hiszpanką Paulą Badosą i długo nie mogła wstać z ławki. Schowała twarz w ręczniku i zatrzęsła się od płaczu, który zagłuszały jedynie głośne jak elektrownia cykady. Wstała dopiero, gdy kilka zdań wyszeptała jej do ucha Daria Abramowicz.

Trener Piotr Sierzputowski mówił nam, że wynik z igrzysk nie wpłynie znacząco na karierę Świątek, ale miał na myśli przede wszystkim aspekty sportowe. Życie tenisistki toczy się przecież zgodnie z kalendarzem zawodowego touru, gdzie droga do wielkości wiedzie przez turnieje Wielkiego Szlema.

Rywalizacja olimpijska to dla wielu didaskalia, choć akurat w przypadku zawodniczki wychowanej w kulcie igrzysk przez ojca nabierają one szczególnego znaczenia.

Iga już nie płacze

Igrzyska w Tokio, gdzie Świątek jechała jako rozstawiona jedynie z „szóstką”, co dziś wydaje się prehistorią, faktycznie nie wpłynęły na pozycję Świątek w tenisie. Tamte przeżycia mogły mieć jednak charakter formacyjny.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Została tylko Iga Świątek. Trwa dobra passa kajakarzy

Trwał przecież okres, kiedy wciąż dojrzewała do wielkości, i tak, jak dziś bywa, że jej głos drży ze szczęścia, tak wtedy widywaliśmy na jej twarzy łzy bezsilności.

Dziś jest niekwestionowaną liderką światowego tenisa. Siedmiokrotny mistrz turniejów Wielkiego Szlema Mats Wilander uważa wręcz, że wprowadziła go na nowy poziom, jak kiedyś Martina Navratilova. Przy okazji turnieju olimpijskiego na kortach Roland Garros, które Świątek może traktować niemal jak dom, pytamy więc raczej nie o to, kto może ją pokonać, lecz czy sama – w obliczu potężnej presji – nie okaże się swoim największym wrogiem.

Polka po pierwszym meczu z Iriną-Camelią Begu (6:2, 7:5) sama mówiła, że daje swojej grze kredyt zaufania.

To był jej pierwszy występ na mączce od finału Roland Garros, rozgrywany w dodatku pod zamkniętym dachem i przy dużej wilgotności powietrza. To sprawiło, że piłki były ciężkie, więc odbijały się zupełnie inaczej niż podczas treningów w pełnym słońcu.

Teraz czynniki zewnętrzne nie były przeszkodą, a gdy Philippe Chatrier znalazł się w czułych objęciach słońca, Świątek zaczęła przypominać TGV. Znów obserwowaliśmy tenisistkę, która porusza się po rudej mączce jak po szynach oraz widzi więcej. Dla Parry i kibicujących jej Francuzów to był mecz momentów oraz radości z małych rzeczy.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Bitwa olimpijska. Novak Djoković i Rafael Nadal nie godzą się na przemijanie

Wystarczyła błyskotliwa akcja ze skrótem i minięciem, aby kibice wybuchli entuzjazmem, a gdy ich zawodniczka zdobyła gema, trybuny ogarnęła euforia.

Parry olimpijską przygodę wydłużała, jak mogła, i grała tym lepiej, im wynik był dla niej bardziej niekorzystny. Świątek pozostała jednak bezwzględna, a kibicom z Polski więcej emocji mogła tego dnia dostarczyć raczej Magda Linette, która w tym samym czasie na Suzanne Lenglen poszła na wymianę ciosów z Jasmine Paolini, ale przegrała 4:6, 1:6.

Dla Świątek skala wyzwania w Paryżu powinna tylko rosnąć, choć z drabinki ubywają kolejne nazwiska, skoro poza turniejem są już Linda Noskova oraz Jelena Ostapienko, które mogły stanąć na drodze Polki odpowiednio w trzeciej i czwartej rundzie. Teraz, już we wtorek, nasza tenisistka zmierzy się z Xiyu Wang.

Znów poczuć się młodym

Sektor prasowy przed jej meczem wypełnił się szybciej niż trybuny, bo okoliczności były naprawdę niezwykłe. Oglądaliśmy w akcji tenisistkę, która na paryskich kortach jest monarchinią, ale dreszcze wywoływała jednak perspektywa tego, co na korcie miało nastąpić za chwilę, skoro po Polce i Francuzce do pojedynku stanęli Djoković oraz Nadal. Serb na mecie kariery wciąż marzy o złocie igrzysk, a Hiszpan nie umie powiedzieć Paryżowi: „żegnaj”.

To było starcie zbyt wielkie jak na drugą rundę turnieju olimpijskiego. Nadal, którego karierę w dwóch ostatnich latach znaczyła walka o zdrowie, nie ma już jednak żadnej rankingowej ochrony i w Paryżu – zarówno podczas Roland Garros, jak i teraz – nie mógł liczyć na rozstawienie, choć jest przecież w stolicy Francji od lat przyjmowany niczym gwiazda rocka.

Grali ze sobą już 60 razy, 30 razy zwyciężył Serb. Żadna para w erze open nie mierzyła się częściej. Po raz pierwszy stanęli po przeciwnych stronach siatki 18 lat temu właśnie w Paryżu, a teraz chyba zagrali tam po raz ostatni.

Djoković, zwycięzca 24 turniejów wielkoszlemowych i wciąż niegodzący się na detronizację monarcha tenisa, oraz Nadal, książę Paryża, który wygrał Roland Garros 14 razy.

Na korcie zderzyli się mistrzowie swojego rzemiosła, a na trybunach – kultura tenisa z fiestą. Były momenty przejmującej ciszy, okrzyki zachwytu, owacje, a nawet wyśpiewane siłą tysięcy gardeł „Sweet Caroline”. Ten mecz był radością, wypełniały go momenty nie do zapomnienia.

Czuliśmy, że siły nie są równe. Djoković, choć miewał ostatnio problemy i zdradzał się nawet z myślami o życiu poza tenisem, wciąż ma sposoby na to, jak oszukać naturę. Może czerpie energię z drzew, może leczy organizm adrenaliną, a może jest wampirem, który zamienia w życiodajną energię hejt, ale pozostaje w swoich gusłach skuteczny.

Nadal przez lata na korcie zużył swój organizm tak mocno, że niemożliwym wydaje się już, aby zdołał wypocić lata, choć wciąż próbuje niezłomnym sercem zastąpić to, co wydaje się niezastępowalne.

Zaangażował w bitwę na korcie wszystkie siły, ale w pierwszym secie to Serb w kluczowych momentach był odrobinę szybszy, sprytniejszy, dokładniejszy. Wygrał 6:1, a w drugim prowadził 4:0, ale Nadal odbił się od lin, wyrównał, a my myśleliśmy: „Chwilo, trwaj”. Dwa kolejne gemy i mecz wygrał jednak Serb.

Oglądaliśmy porywający mecz, a może także odchodzenie mistrza. Nadal od dawna tańczy przecież w smudze cienia, ale też próbuje się tymi momentami cieszyć. Zamieszkał nawet w wiosce sportowców, jakby chciał jeszcze ten jeden raz odetchnąć olimpijskim powietrzem i znów poczuć się młodym.

Zastanawiał się nad wycofaniem z turnieju singlowego, aby skoncentrować siły na deblu. Kiedy jednak zobaczyliśmy jego uśmiech, gdy odebrał ogień olimpijski od Zinedine’a Zidane’a, byliśmy pewni że nie powie: „pas”.

Zmusił go do tego Djoković, ale dzięki grze podwójnej z Carlosem Alcarazem – niektórzy piszą, że to duet równie ikoniczny, jak Sonny i Cher, Simon i Garfunkel czy Tom i Jerry – Nadal ma podczas tych igrzysk jeszcze drugie życie. Niektórzy uważają, że pożegna się w ten sposób z paryskimi kortami już na zawsze, ale chyba naiwnie było wierzyć, że tak łatwo zgodzi się na przemijanie.

Trzy lata temu w Tokio po meczu drugiej rundy prawdopodobnie zobaczyliśmy w Świątek człowieka bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Polka przegrała z Hiszpanką Paulą Badosą i długo nie mogła wstać z ławki. Schowała twarz w ręczniku i zatrzęsła się od płaczu, który zagłuszały jedynie głośne jak elektrownia cykady. Wstała dopiero, gdy kilka zdań wyszeptała jej do ucha Daria Abramowicz.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Paryż 2024
Paryż 2024: Polka ze srebrem w tenisie stołowym na igrzyskach paralimpijskich
Paryż 2024
Paryż 2024: Polacy ze złotem w tenisie stołowym na igrzyskach paralimpijskich
Paryż 2024
Paryż 2024: Jest decyzja ws. dyskwalifikacji Róży Kozakowskiej
Paryż 2024
Igrzyska Paralimpijskie: Jest pierwszy złoty medal dla Polski
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Paryż 2024
Rozliczenia po igrzyskach w Paryżu. Sławomir Nitras chce kontroli NIK, pyta o zarobki Piesiewicza
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki