Mistrzowie Polski w przekonywujący sposób przerwali serię dziesięciu kolejnych zwycięstw CSKA, jednego z głównych faworytów do tytułu, dwukrotnego mistrza (2006, 2008) i finalisty czterech ostatnich edycji Euroligi.
Historyczny sukces odnieśli przy komplecie pięciu tysięcy widzów w gdyńskiej hali widowiskowej, żywiołowo dopingujących zespół gospodarzy. Bilety rozeszły się w kilka godzin.
Koszykarze Asseco Prokomu byli w tym meczu lepszym zespołem. Nie zdeprymowali się dziesięciopunktowym prowadzeniem CSKA w pierwszej kwarcie. Nie wybił ich z rytmu okres dobrej gry rywali po przerwie, którzy po serii trzypunktowych rzutów Ramunasa Siskauskasa, odrobili straty i przed ostatnią kwartą prowadzili 69:64. Nie zdeprymowały gwizdki arbitrów, wyraźnie sprzyjające rywalom.
„Ogromnie się cieszę z tego zwycięstwa, bo CSKA to najlepsza drużyna w Europie - powiedział „Rz” tuż po meczu Ryszard Krauze, prezes rady nadzorczej Asseco Prokom, oglądający spotkanie z pierwszego rzędu krzeseł. Już nie mówię o budżetach, o tym, że jest oczkiem w głowie premiera Putina. Ma znakomity, gwiazdorski skład. Wygrana z takim rywalem to ogromny sukces. Przede wszystkim trenera Tomasa Pacesasa”.
Trener mówił przed meczem, że z CSKA można wygrać tylko wtedy, gdy każdy z zawodników wchodzących na parkiet zagra na sto procent możliwości. Po meczu chwalił każdego. Najlepszy mecz w sezonie zagrał Jan-Hendrik Jagla, który zdobył 18 punktów przy znakomitej skuteczności (3/3 za dwa, 4/8 za trzy), miał siedem zbiórek i trzy przechwyty. Twardo walczący pod tablicami Ratko Varda, zdobywając 15 punktów, wyrównał swoje najlepsze osiągnęcie w Eurolidze, dodając także sześć zbiórek i dwie asysty. Rewelacyjnie zagrali najlepsi strzelcy zespołu - efektowny w ataku Qyntel Woods (19 pkt, 4 asysty) i zdobywający punkty w ważnych momentach końcówki David Logan (22 pkt, 4 asysty). Swoje wnieśli do gry Daniel Ewing, Lorinza Harrington, Adam Hrycaniuk czy Przemysław Zamojski. Do przerwy gospodarze mieli aż osiem ofensywnych zbiórek przy jednej gości. Koszykarze z Gdyni grali bardzo dobrze w obronie, czym spowodowali aż 18 strat rywali w całym spotkaniu. W decydujących ostatnich minutach to bardziej utytułowani gracze CSKA gubili piłki i pudłowali kolejne rzuty. W czwartej kwarcie, przegranej 12:24, zdobyli zaledwie siedem punktów z gry.